wtorek, 1 kwietnia 2014

5. Wiedeńskich intryg część pierwsza.

Weszłam na pokład prywatnego samolotu, który był własnością ojca Richarda i zajęłam miejsce przy oknie. Cara nie lubiła oglądać ziemi z góry, mówiła, że prędzej puści pawia niż się tym zachwyci... Nie wnikam.
-Hej - obok mnie usiadł Morata.
-Siema - uśmiechnęłam się, ale on na mnie nie patrzył. Założył słuchawki na uszy i zainteresował się jakimś sportowym magazynem, który dzierżył w dłoniach.
-Lerman to jebany idiota! - wysyczała Cara siadając naprzeciwko Moraty.
-Powiedział, że woli uczyć się biologii niż jechać z nami! - dodał Richie i usiadł naprzeciwko mnie. Reszta powoli zaczęła zajmować swoje miejsca i mały samolocik w końcu mógł wyruszyć w kierunku Wiednia.
-Paniczu... - Podszedł do nas starszy pan i wręczył Richardowi kopertę. Blondyn podziękował i szybko ją rozerwał.
-Bilety do opery - wyszczerzył białe zęby.
-Mam sukienkę - ucieszyła się Cara.
-Opera w Wiedniu - westchnęłam z lubością.
-Ja nie idę! - krzyknął na cały samolot Canales, który siedział dosyć daleko, ale przecież wszystko słyszał. 
-Nikt ci nie każe, plebsie - szepnął Stanton.
-Richard! - wysyczała Cara. - To, że jesteś dziany i jesteś dziedzicem nie daje ci prawa pogardzać innymi.
-Dziedzictwo... Ogromny powód do zadzierania nosa - zawtórowałam jej.
-Blondi jedzie na mój koszt - szepnął pochylając się w moją stronę. - Więc niech zamknie ryja. Stypendyści zawsze jeżdżą na mnie, więc ciut wdzięczności.
-Jak tak ci to przeszkadza mogę za nich zapłacić. Opłacenie pobytu Isco i Sergio naprawdę nie nadszarpnie mojego budżetu. Sam wiesz, że ojciec nigdy nie pyta na co wydaje kasę, więc tym bardziej nie interesuje go ile mi zniknie - warknęła blondynka.
-Jedna sukienką mniej - mruknęłam.
-Nie - westchnął ciężko. - Nie będziesz za nic płacić - ujął ją za rękę.
-Jesteś pewien? - spojrzała na niego uważnie.
-Tak, jestem - przymknął oczy. - Sorry - dodał cicho.
-Luz - uśmiechnęłam się do Cary. Nienawidziłyśmy, gdy Richie zaczynał swoje wywyższanie się, bo on był bogaty, był dziedzicem i w szkole robił co chciał. To nie sprawiało, że był najlepszy. Zgodnie uważałyśmy, że fakt iż my mamy kasę powinien być plusem dla wszystkich. Mogliśmy zabrać przyjaciół, gdzie tylko chcieliśmy. Dla stypendysty taka wycieczka na weekend do Wiednia była poza zasięgiem, a my? To jedna sukienka, torebka czy para butów. Do tego Richard nigdy nie pozwalał nam płacić. Prywatny samolot był na każde nasze skinienie, w każdym większym mieście mieliśmy apartamenty w luksusowych hotelach.
-Dziś opera, a jutro? - zastanawiała się Cara.
-Zakupy - puściłam jej oczko.
-A wieczorem?
-Na pewno coś wymyślimy.


Byliśmy w Wiedniu trzy godziny, każdy poszedł w swoją stronę, a ja planowałam spacer.
-Morata! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że brunet wychodzi z naszego hotelu. Miałam dziwnie wrażenie, że odkąd tu jesteśmy to mnie unika.
-Hej - uśmiechnął się krzywo.
-Masz ochotę na lody? - wzięłam go pod ramię.
-Chciałem iść... Nie ważne - westchnął.
-Ally, wszystko dobrze? - zatroskałam się.
-Tak - mruknął.
Był początek września, było ciepło i bardzo słonecznie, tylko ciemne oczy Moraty były strasznie smutne.
-Przecież widzę - usiedliśmy na ławce, a wtedy wzięłam go za ręce.
-Ładna bransoletka - próbował zmienić temat.
-Przecież to od ciebie - uśmiechnęłam się.
-Racja. Kupiłem ją w Nowym Jorku w tym sklepie Tiffany'ego, gdzie zawsze chora byłaś od tego wszystkiego - zaśmiał się.
-Śliczna, więc... Co się stało?
-Bo... - zawahał się i przygryzł wargę. - Wydaje mi się... - znowu urwał. - Chyba... Gadaliśmy raz z chłopakami. No taka głupia rozmowa... - wydusił z siebie trochę. Wiedziałam, że nie wolno poganiać. - Isco miał tam, no... - machnął ręką. - A Vazquez powiedział coś w stylu, że on się teraz bawi, a w szkole jest mnóstwo ładnych dziewczyn... - spojrzał na mnie.
-I co? - nie załapałam.
-Wiem, że u niego nocowałaś, Nel - szepnął.
-Zaniósł mnie do siebie po szlabanie. Spałam i nie wiedziałam co się dzieje. - wyjaśniłam.
-Nie obchodzą mnie inne dziewczyny, mam gdzieś jego poglądy na życie, nie ingeruję w nie i szanuję jego wybory, to mój kumpel, lubię go, ale... - wywnętrzał się i tak kręcił, że naprawdę się pogubiłam.
-Morata, do rzeczy! - syknęłam.
-Ale on chce ciebie!
-Mnie? - zdziwiłam się. - W jakim sensie?
-A w jakim sensie chłopak, który miał mnóstwo lasek może chcieć następną? - przekręcił oczami.
-Nie... - szepnęłam.
-A potem poszuka kolejnej, która się z nim pobawi - dodał. - Albo raczej, którą on się pobawi.
-Pogoni króliczka, a jak go złapie to przejdzie do kolejnego... - mruknęłam. - Ja mu dam króliczka... Całe zoo i cały zwierzyniec mu zafunduję. Safari normalnie - warczałam pod nosem.
-Nie rozumiem.
-Nie ważne, Ally - uśmiechnęłam się od ucha do ucha. - Dziękuję - cmoknęłam go w policzek. - Pójdziemy na obiad?
-Ale...
-Zjadłabym coś dobrego - wstałam i pomaszerowałam alejką.
-Nelti! - ruszył za mną. - Co chcesz zrobić?
-Zobaczymy - wzięłam go pod rękę. - A może gorąca czekolada? - puściłam mu oczko.


Wieczorem pod hotel zajechała długa czarna limuzyna. Ubrana w kremową sukienkę narzuciłam na ramiona czarną etolę z norek byłam bardzo szczęśliwa. Od małego uwielbiałam chodzić z tatą do opery, teatru czy filharmonii.
Wsiedliśmy wszyscy i auto ruszyło. Richie ubrany w elegancki czarny smoking prezentował się cudownie. Cara miała na sobie czarną sukienkę z szarymi dodatkami.
Nasze wyjazdy na weekend miały ten plus, że każdy robił co chciał. Chcesz iść do wiedeńskiego kina na film, który możesz obejrzeć w Grenoble? Twój wybór.
-Wyglądacie pięknie - uśmiechnął się Richard. - Szkoda, że nie ma Lermana.
-Mówiłam mu, że idziemy do opery. Chyba zaczyna żałować - zaśmiała się Cara.
-Prawidłowo - burknął.



Następny dzień standardowo spędziliśmy na nartach. Piłkarze musieli znaleźć sobie inne atrakcje, ale my mogliśmy szaleć ile wlezie.
Gdy późnym popołudniem wtaczałam się do windy byłam zmęczona, ale mega szczęśliwa.
-Hej! - Vazquez czekał na mnie przy moim pokoju. - Plany na wieczór? - spytał wkładając ręce do kieszeni swoich ciemnych jeansów.
-Propozycje? - oparłam się o ścianę i delikatnie uśmiechnęłam.
-Kolacja? - pochylił się do mnie.
-Przyjdź po mnie - pogłaskałam go po policzku i weszłam do pokoju. No, panie Vazquez, już ja ci pokażę zabawę.





Wrzesień... Taki piękny miesiąc. Złota jesień opanowała już Grenoble, uczniowie z radością korzystają z ciepłych promieni słonecznych... Tylko pewna grupka właśnie pakuje swoje zacne cztery litery do prywatnego samolotu i udaje się wprost do Wiednia. Biedni stypendyści ciułają grosz do grosza, żeby kupić sobie nową parę butów, a taki Stanton... Kupuje bilety dla stypendystów i zabiera ich do Austrii. Sergio Canales i Isco Alarcon - utrzymankowie Richarda Stnatona. Ciekawe jak mu się odpłacają?
Oprócz tego Bloom, Delevingne, Morata, Renee, Rambi, Vazquez i White. Kojarząc w parki... Bloom + Vazquez... A może Morata?
White i Alarcon (czyżby i tu odgrzewano starego kotleta? Isco ma jeszcze jakieś szanse po TAKICH wakacjach?!).
W standardzie Delevingne i Stanton (to nawet nie jest już ciekawe).
Rimani in contatto!
Besos, Am :*



Witamy!
Dodałyśmy nowe opisy bohaterów, może to Wam trochę ułatwi połapanie się w tym gąszczu postaci. Oby! Bo tu zaraz wraca Bartra, pojawi się Theo, a potem przybędzie Eva... A może ktoś jeszcze?

Buziaczki!
VM

2 komentarze:

  1. uuu Vazquez, widzisz, był chłopak ma zbyt dobre stosunki z Nel i jej wszystko powiedział! dostaniesz za swoje ;3
    dzięki za dodanie napisów, ułatwią mi orientowanie się. może chociaż troche ogarne xd

    OdpowiedzUsuń
  2. przewiduję coś na linii Nel-Ally :>

    OdpowiedzUsuń