środa, 30 kwietnia 2014

10. Gdy się Cara zbudzi, to się Richie zdenerwuje...

Ally wrócił do swojego saloniku roku, lecz zamiast skierować się do swojej sypialni udał się do dziewczyn. W środku światło było zgaszone, ale po ciemku dotarł do łóżka Nelti. Kucnął przy nim za plecami mając łóżko Cary.
-Ej - szturchnął brunetkę.
-Co? - zerknęła na niego zaspanym wzrokiem. - Morata, czy ty zgłupiałeś do reszty? Wiesz, która godzina? Wszyscy śpią! Wyjazd do siebie!
-Vazquez i Bartra się o ciebie pozabijają - szepnął.

-Wynoś się! O tej porze nic mnie nie obchodzi!
-Vazquez i Bartra. W jednym zdaniu, nie martwi cię to? Zwłaszcza, że to już nie są ziomeczki od piłeczki, tylko dwaj faceci, którzy chcą tej samej laski!
-Co? - rozbudziła się.
-Graliśmy sobie w karty, gdy przyszedł Marc...
-Grałeś w karty? Upaliłeś się czy piłeś? I to beze mnie! - fuknęła.
-Nie! Oni grali, a ja tylko patrzyłem - przekręcił oczami.  - Niby doradzali Isco, ale cały czas mówili o tobie. Canales się nawet połapał.
-No weź - jęknęła.
-Wolałem, żebyś wiedziała...
-Dzięki, jesteś ko... - urwała, bo drzwi się otworzyły i ktoś zajrzał do środka. Z nikłego światła, które sączyło się z salonu można było wynioskowac, że to chłopak.
-Suń się - mruknął Ally i wepchnął się pod kołdrę obok Nelti.
Nocny gość podszedł do pierwszego łożka po swojej lewej stronie i przez chwilę tam stał zanim Sophie zorientowała się kto tam jest. Jednak zanim cokolwiek zdążyła zrobić chłopak wpakował się do jej łóżka i zamknął jej ręką buzie.
-White, bądź spokojna, bo jak ktoś nas usłyszy to dostaniemy szlaban, a chyba oboje tego nie chcemy, prawda? - powiedział cicho, a dziewczyna wtedy skinęła głową. Isco odsłonił jej usta i uśmiechnął się lekko pod nosem. Nie sądził, że to będzie takie proste!
-Alarcon, wyjdź stąd zanim wstanę i pójdę na ciebie donieść - odparła twardo Sophie.
-Przestań. Wysłuchaj mnie raz i wtedy rób co chcesz, dobra?
-Niech będzie, ale szybko.
-Jak się pewnie zorientowałaś to, co wszyscy mówili to prawda. Nie wiem dlaczego się nie odezwałem w wakacje, naprawdę nie wiem, ale teraz wiem, że to był duży błąd. Nie chciałem, aby to wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nami przed wakacjami tak po prostu znikło. Przepraszam, Sophie - wyszeptał jej do ucha.
-Okłamałeś mnie.
-Wiem. I jest mi teraz naprawdę głupio.
-Mnie też, więc zbieraj się już, Alarcon - spojrzała na niego z gniewem w oczach. Jednak chłopak ani nie drgnął. - Zbieraj się, nie słyszałeś?! - podniosła lekko głos.
-Sophie...
-Nie. Wyjdź.
-Ale Sophie! Czy ty nie rozumiesz, że tamte dziewczyny nic nie znaczyły? To były jakieś łatwe panienki - machnął ręką.
-A czy ty nie rozumiesz, że nie chce mieć już z tobą nic współnego? NIC! - wysyczała zła.
-Ja tego tak nie zostawię.
-Ale ja tak. Dobranoc, Isco - uśmiechnęła się lekko i zepchnęła go z łóżka.
Rąbnęło porządnie i obudziła się Cara. Najgorsze co można zrobić to obudzić pannę Delevingne. Śmierć na miejscu.
Blondynka zapaliła lampkę i wstała. Potoczyła wzrokiem po pokoju i zatrzymała go po jego przeciwległej stronie.
-Isco - szepnęła. Nelti i Ally wyjrzeli spod kołdry. Za nic nie mogli przegapić takiej akcji. Warto zaryzykować zdemaskowanie.
-Isco już wychodzi - warkneła Sophie.
-Z chęcią ci pomogę, nędzna pokrako - warknęła i zbliżyła się do niego. - Mózg ci wyżarło, gamoniu! O tej porze się śpi, a jak masz z tym problem, to nie przeszkadzaj innym! - wrzasnęła. Reszta dziewczyn tez już się obudziła.
-Będę musiał u ciebie dostać - wyszeptał Morata.
-Jak wyjdziesz to cię zlinczują - odparła Nelti.
-WYNOŚ SIĘ STĄD! - Cara otworzyła drzwi, w których stanął wściekły Richie. Miał na sobie jedynie bokserki i podkoszulek.
-Co tu się, kurwa, wyprawia? - rozejrzał się uważnie.
-Tu! - Cara wskazala ścianę obok niego.
-Alarcon - westchnął Stanton. - Szykuje ci się taki kop jak stąd do twojego wyrka.
-Sam pójdę - mruknał Isco i szybkim krokiem opuścił sypialnię dziewczyn.
-Ja pierdolę, co za lamer - Cara wróciła do swojego łóżka i nakryła się po czubek głowy.
-Bloom? - szepnął Richie.
-No? - Nelti wyjrzała zza kołdy.
-Chcesz coś dodać? - wskazał drzwi.
-Nie wydaje mi się. Dobranoc, Stanton - nakryła się.
-Dobranoc - westchnął i zamknął drzwi.
-Zabije mnie jak wrócę - jęknął Ally.
-Isco miał gorzej.
-Jak mnie dorwie Vazquez albo Bartra to nie wiem, kto będzie miał gorzej... - sapnął.
-Śpij, Ally - odwróciła się do niego plecami. - Ale nie chrap, bo obudzisz Carę.
-Przecież nie chrapię! - oburzył się.
-Wiem, żartuję - zaśmiała się.


Marc Bartra wszedł do jadalni i rozejrzał się uważnie. Doskonale wiedział, że wszyscy na niego patrzął, ale się tym nie przejmował. Jako przyszły gwiazdor piłki nożnej musi przywyknąć do sławy. Był dziedzicem, popularność towarzyszyła mu w tej szkole od dziecka. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyny wodzą za nim oczami, ale nie był zainteresowany. Interesowała go tylko jedna.
Podszedł do stolika, gdzie siedział Richie i Logan. Blondyn spojrzał na niego obojętnie znad swojej owsianki, a brunet nawet nie zauważył tak był zajęty lekturą.
-Cześć - powiedział Marc i usiadł. Logan popatrzył na niego z uwagą i przeniósł wzrok na kumpla z roku.
-Cześć - odparł Stanton.
-Dobre? - spytał i wskazał na jego miskę.
-Ujdzie - mruknął. Marc pokiwał głową i z obojętnością rozejrzał się wokół. Nelti siedziała po przeciwnej stronie sali z Moratą, Carą i kilkoma osobami z ich klasy. Coś ich bawiło, bo cały czas się śmiali. Tylko Delevingne była jakaś marudna.
-Czego chcesz? - warknął Richie, a Logan natychmiast zerwał się na równe nogi.
-Pójdę po... jogurt! - strzelił palcami i szybko odszedł. Marc popatrzył w ślad za oddalającym się brunetem.
-Vazquez się lubi bawić dziewczynami - powiedział spokojnie Richard. Bartra pochylił się nad książką, którą porzucił uciekający Logan. Doskonale wiedział, że Richie ma trudny charakter, nienawidził, gdy ktoś mu się stawiał i bezlitośnie wykorzystywał swoją przewagę fizyczną nad resztą. O czym boleśnie przekonał się wczoraj Isco, gdy zachciało mu się nocnych konwersacji z Sophie. Pewnie jakby Cara się nie obudziła, nie byłoby całej afery, ale się obudziła. A Richie nie tolerował, gdy ktoś w jakikolwiek sposób krzywdził Carę albo Nelti... Taki odruch, który został mu z dzieciństwa.
-Nel ma być następna? - mruknął Marc udając zainteresowanie tym co miał przed sobą.
-Jest. Nie spuszcza jej z radarów - Richie pomieszał swoją owsiankę.
-Wie? - szepnął niedbałym ruchem przekładając kartkę. Nawet nie wiedział o czym jest ta książką, nie potrafił też powiedzieć w jakim języku została napisana.
-Morata jej powiedział. Wkurzyła się i postanowiła zagrać Alvaro na nosie - zerknął w lewo, gdzie przy stoliku siedział Vazquez, Canales i Isco. Ten ostatni był bardzo markotny, ale to akurat Richarda nie dziwiło. Przed snem dostał odpowiednią odprawę, żeby odechciało mu sie głupot. Od rana widać było, że wszystkie nierozsądne pomysły wyparowały mu z głowy.
-Richie - Marc spojrzał mu w oczy. - Przecież Vazquez nigdy nie szukał dziewczyny na stałe, podoba mu się tak ja ma...
-Może przez rok na wymiane przeszedł metamorfozę?
-W co ty wierzysz? - westchnął i oparł się plecami o oparcie krzesełka.
-Na pewno nie w to, że się zakochał w Nel - odsunął miskę od siebie. - To nie jest mój kumpel, jedynie znajomy ze szkoły. A Nelti jest dla mnie jak siostra.
-Stary, wychowaliśmy się razem - Marc gwałtownie pochywlił sie w stronę blondyna.
-To tylko fundator.
-Nie dziedzic - umilkł na chwilę - Dzięki, Stanton.
-Nie ma za co, Bartra - uśmiechnął się i wstał. - Dziedzictwo to coś więcej niż kupka kasy, którą dadzą starzy i puszczą cię do najlepszej szkoły. Chcesz się wyżyć?
-Dwudziesta? Mała salka przy basenie? - wyszeczył swoje białe zęby.
-Niektóre rzeczy się nie zmieniają - puścił mu oczko i odszedł.
-Wszystko dobrze? - Do stolika wrócił Logan.
-Lerman - westchnął Marc. - Czy ty się nigdy nie nauczysz, że dziedzic dziedzica nie bije?
-A kto was tam wie? Patrzyliście się na siebie, że strach. A wiesz... Richie ma czarny pas w karate. Jeden cios i mamy trupa.
-Za dużo czytasz, skarbie - westchnął i wstał. Wziął z bufetu owsiankę i wrócił do Logana. Zjadł bez podejmowania dalszej konwersacji, bo jego towarzysz znów zagłębił się w książce. Spokojnie obserwował Nelti i próbował ułożyć plan działania.
Miał po swojej stronie Richie'go. Cara też powinna go poprzeć, o Loganie nie ma co wspominać. Wychowali się razem, razem przeszli przez pierwsze, samotne i bardzo trudne dla małych dzieci lata w Amalii. Mieli wtedy tylko siebie. Taka więź jaka się między nimi wytworzyła jest nie możliwa do powtórzenia z innymi osobami.
-Logan? - obok nich pojawiła się Nelti. - Idziesz na hiszpański?
-Tak, moment - szepnął nadal nie odrywając wzroku od kartek. Dziewczyna popatrzyła na Marca i stanęła za jego plecami kładąc mu ręce na ramiona. Nie były to już chudziutkie ramionka, nie miał też wystających obojczyków, które zapamiętała. Teraz wydoroślał i szerokie barki dobitnie świadczyły o tym, że jest już mężczyzną.
-Jadł coś? - spytała bezwiednie przesuwając palcami po jego szyi.
-Gdy przyszedłem siedział tak jak teraz - odparł.
-Lerman, jadłeś śniadanie? - zwróciła się do przyjaciela.
-Tak, chwilka - pokiwał głową. W tej chwili za nim pojawiła się Cara z szelmowskim błyskiem w swoich i tak psotnych oczach.
-Logan, kociaczku! - złapała go w pasie i zaczęła wbijać palce między żebra.
-Delevigne! - zapiszczał na całą jadalnię. Większość zgromadzonych i tak już na nich patrzyła, ale jego krzyk sprawił, że spojrzeli dosłownie wszyscy. Blondynka śmiała się w najlepsze, brunet rozcierał bolące miejsca psiocząc pod nosem, a Nelti zamarła, bo własnie dotarło do niej co robi. Zachowywała się dokładnie tak jak przed dwoma laty. Marc siedział, ona stała za nim i delikatnie go pieściła.
-Lekcje - mrukneła i szybko znikneła za drzwiami. Cara zachichotała z uciechy puszczając oczko do Marca i ciągnąć za sobą zdenerwowanego Logana.

Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Isco jest zdolny do dostania lania od Richarda Stantona, żeby podjąć kolejną (nieudaną) próbę odzyskania względów Sophie White. Z kolei Marc Bartra po prostu wrócił do Amalii i dostaje wszystko co kiedyś było jego. Przewodnictwie w grupie dziedziców, dawnych przyjaciół, nawet Nelti Bloom zachowuje się tak jakby przystojny piłkarz nigdy nie opuszczał murów szkoły. Tylko Delevingne i Morata są poszkodowani. Pierwsze nie może się wyspać przez wojaże Isco, a drugie musi spać w jednym łóżku z Nelti, żeby Stanton i jemu nie przylał. Oraz, żeby Vazquez i Bartra się nie dowiedzieli, że on sypia z Bloom, a oni nie. Ups... Chyba właśnie się dowiedzieli.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*




Prawdopodobnie będzie nowe opowiadanie.
Czekamy na powołania mundialowe.
W planach jest Isco, Ronaldo, Hiszpania, Portugalia i dwie siostry.

Udanej majówki.

VM :*

2 komentarze:

  1. Gdyby nie to, że z przyzwyczajenia latam po blogach, to nawet nie wiedziałabym, że jest nowy post :P nie podoba mi się zachowanie Bartry. Już pomijam to, że w ogóle go nie lubię, ale przegina. Dostaje wszystko co chce, bez jakiegokolwiek wysiłku. A tymczasem, ja dalej trzymam kciuki za Isco i Vazqueza :] do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Morata do akcji! ;3 Nelti go lubi, są przyjaciółmi, nic do niego nie ma złego, wiec może jednak jest szansa, że wyniknie z tego coś więcej? Niech Vazquez i Bartra się bujają. Kibicuję Ally'emu. Biedny Isco dostał lanie od Richarda... ;c Trzeba było nie obudzić Cary i tyle! Richiemu po prostu zależy na Delevingne i się o nią troszczy....o jej sen ;d Am to mnie zastanawia, skąd ona to wszystko wie? ;o A co jeśli Am to Nelti?
    Pozdrawiam! xo @Malgosiaa_
    A co do nowego opowiadania... ja + opowiadanie o Cristiano = radość ;3

    OdpowiedzUsuń