Wyszłam razem z Canalesem do parku, bo wyciągnął mnie na spacer. Niby miał złamane serce i chciał się wyżalić. Jakimś dziwnym trafem wybrał mnie, chociaż nigdy nie byliśmy zbyt blisko. Był dla mnie Sergio Canalesem, kolegą z starszej klasy.
Blondyn zachowywał się dość dziwne, bo ciągle się rozglądał z głupim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
-Sergio, wszystko w porządku? - zapytałam go z troską. - Nie wyglądasz za dobrze.
-Tak, tak. Rozglądam się za znajomym.
-W Austrii?
-Nie mówiłem, że ta dziewczyna tu mieszka? - Podrapał się po głowie. - Boję się, że ją spotkam, Sophie. Może usiądziemy? - Wskazał na ławkę niedaleko.
- Jasne - wzruszyłam ramionami. Coś mi tu nie pasowało... Sergio kręcił. Wielka szkoda, że zorientowałam się dopiero teraz, kiedy siedziałam w samym środku przepięknego parku.
Podciągnęłam kolana do brody i oparłam głowę na białych spodniach. Wpatrywałam się w conversy i kątem oka zauważyłam, że Sergio wstaje, uśmiecha się i poprawia mi moją turkusową czapkę.
-Sophie, na mnie już czas, ale zostawiam cię w dobrych rękach. Nie bądź zła, to dla was! - Zaświergotał i zniknął. Nagle tuż obok mnie usiadł Alarcon. Zerwałam się na równe nogi i już miałam iść za Canalesem, kiedy poczułam jak Isco łapie mnie za dłoń i przyciąga na siebie.
-Daj mi to wyjaśnić - szepnął.
-Jak mogłam być tak głupia, aby dać się na to nabrać! - Próbowałam go nie słuchać. - To było oczywiste, że to twoja sprawka.
-Sop, przestań! Próbuje z tobą rozmawiać.
-Mogłeś ze mną rozmawiać całe wakacje, ale się nie odezwałeś - warknęłam zła. - Co ty sobie myślałeś, Isco?
-Że chociaż mnie wysłuchasz.
-Ale tego nie zrobię. Ja ci powiem co ty sobie myślałeś... - na chwilę zamilkłam. - Pojechałeś do domu, zabawiłeś się z przyjaciółmi i Bóg wie kim jeszcze, zapomniałeś o mnie. Pomyślałeś, że jak wrócisz to zrobisz słodkie oczka i wszystko będzie jak dawniej. Ale nie, nie będzie!
-Sophie...
-Było tak, prawda? - spojrzałam na niego, a on nieśmiało skinął głową. - Przynajmniej jesteś szczery.
-Przepraszam. Wiem, że zachowałem się jak dupek, ale nie sądziłem, że będziesz tak bardzo zła - usadził mnie sobie na kolanach. - Nie wyrywaj się - mocniej mnie przytulił.
-Nadal jestem na ciebie zła, Alarcon - szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. - Skoro już tutaj jestem to wyjaśnijmy sobie to raz na zawsze. Ignorowanie cię wiele mnie kosztuje.
-Może moglibyśmy o tym wszystkim zapomnieć, co? Przed wakacjami było miło - mruknął cicho, uśmiechając się.
-Było. To czas przeszły.
-Nie pomagasz, White! Ani trochę - zaśmiał się i lekko musnął mój policzek. - Jednak ja z ciebie nie zrezygnuje. Wiem, że zawaliłem we wakacje i chce ci to wynagrodzić.
-Czyli mogę liczyć na codzienne śniadania do łóżka?
-I później wylądujemy w kozie tak samo, jak Vazquez i Nelti! - oburzył się.
-Masz rację - skinęłam głową. - Ale teraz możesz zabrać mnie na jakiś obiad - wstałam z jego kolan z uśmiechem. - Idziesz? - wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-Co to za pytanie w ogóle - wstał i złapał moją dłoń. - Oczywiście, że idę - znów przyciągnął mnie to siebie i delikatnie musnął moje wargi swoimi.
-Na to musisz zasłużyć, Alarcon - powiedziałam, a on tylko jęknął. - Chodź i nie marudź już! - dodałam.
Po bardzo udanym weekendzie w Austrii, musieliśmy wrócić do szkoły. Poniedziałek nigdy nie był moim ulubionym dniem, ale powrót do szkoły dobrze nam zrobił. Przynajmniej mnie. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, co wydarzyło się przez weekend, chociaż wydarzyło się wiele.
Przez caluteńki dzień starałam się nie wchodzić w drogę Francisco.. Nie wiem dlaczego, ale chciałam go unikać, bo kiedy był obok, przestawałam racjonalnie myśleć. Wystarczyła jedna rozmowa, abym mu uwierzyła i wybaczyła to wszystko.
Wieczorem zeszłam do saloniku, gdzie był kominek, przy którym lubiłam czytać. Było tam też kilka osób, które grały w karty lub słuchały muzyki. Usiadłam na kanapie i otworzyłam książkę, jednak po chwili poczułam, że ktoś obok mnie siada.
-Unikasz mnie? - usłyszałam dobrze znany mi głos. Pokręciłam przecząco głowę i zamknęłam książkę, spoglądając na niego.
-Dlaczego tak myślisz?
-Bo tak mi się wydaje - wzruszył ramionami.
-Nudzi mi się!- jęknął obok nas Morata.
-Zdejmij ubranie i go pilnuj - syknął Richie znad książki o karate.
-Zabawne - pokazał mu język.
-A może - Cara usiadła na moratowych kolanach. - Masz ochotę na szybki numerek w kiblu? - pogłaskała go po nosie. Bruneta na moment przytkało i wyszczerzył zęby, już miał odpowiadać, gdy roześmiał się Richard.
-Proszę cię, blondasku, trzeba byłoby potem jego trupa stamtąd wynosić. Nic ciekawego.
-Czemu? - nie zrozumiał Logan.
-Bo dostałby zawału - odparła Cara i usiadła obok Richarda. - Isco, a może ty chcesz? - puściła mu oczko.
-Może jednak nie - szepnął, spoglądając kątem oka na mnie.
Richard pochylił się do Cary, szepnął jej coś do ucha, a ona uśmiechnęła się niczym szatan.
-Isco, w wakacje nie miałeś oporów - wypaliła.
-W wakacje? - powtórzyłam i spojrzałam wyczekująco na Carę.
-Hm... - podeszła bliżej i usiadła obok niego. - Słodki byłeś wtedy na Ibizie - podrapała go za uchem. - Szkoda, że cię nie było, Sophie. Świetnie się tam bawiliśmy. Nawet Logan pytał czemu cię nie ma... - spojrzała na przyjaciela.
-Ale Isco powiedział, że nie masz czasu - dodał brunet. Wchodząca do sali Nelti usiadła obok niego i spojrzała na nas wyczekująco.
-Nel, pamiętasz Ibizę w wakacje? - zapytał Richie.
-Jakże mogłabym nie pamiętać - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Morata bez majtek, Canales spieczony na raka i Isco... Wtedy wynajmowaliśmy tę ogromną willę nad samym morzem?
-Tak - pokiwała głową Cara. - Panienki Isco budziły nas co rano, gdy próbowały się wymknąć niepostrzeżenie.
-Trochę przesadzacie - odezwał się Morata, ale umilkł pod spojrzeniem Nelti.
-Szalony czas - zakończył z rozrzewnieniem Richie.
-To bardzo ciekawie - mruknęłam cicho. Miałam ochotę wyjść i się rozpłakać, ale nie dam się temu małemu gnojkowi! Jak zwykle okazałam się być łatwowierną Sophie, która uwierzyła kolejnemu chłopakowi.
-Trochę przesadzacie - machnął ręką Isco.
-Chciałbym - mruknął Logan, który patrzył na mnie.
-Jakbyś był dziewczyną to bym powiedziała, że się puszczałeś, ale o chłopaku chyba się tak nie mówi - zachichotała Cara i przesiadła się do Richarda.
-Ja słyszałam całkiem inną wersję, ale kogo to obchodzi - warknęłam, patrząc na Isco. - Pójdę poszukać Margot.
-Isco zostajesz - syknął wchodzący Vazquez. - Czas na pokutę.
-Niby jaką? - fuknął.
-Ktoś zbił witrynę na trzecim piętrze - powiedziała Nelti.
-Powiesz, że to ty i część pokuty odrobisz - dodał Vazquez.
-Zbiliście witrynę? - zdziwił się Logan.
-Jak? - zarechotała Cara.
-Nie pytaj - odpowiedzieli oboje.
-Ale na pewno nie będziemy codziennie chodzić na szlabany, a Isco ma sporo na sumieniu i czas to jakoś odrobić - Alvaro wskazał mu drzwi.
-Ale czemu za wasze grzechy?
-I po co dyskutujesz na pusto? - syknęła Nelti i bez problemu wykopała Isco na drzwi. Czarny pas i osiem lat specjalności z karate robią swoje.
Spacer po parku, trzymanie za rączki, niewinne buziaczki. Looove <3
Alarcon w końcu z mozołem dobrnął do serca White i nawet udało mu się co nie co...
Szkoda tylko, że obiecał Sophie przed wakacjami, że się do niej odezwie, że spędzą ten błogi czas lenistwa razem, że będzie tak pięknie i romantycznie. Ech... Szkoda, że o tym zapomniał i zamiast tego razem z naszą elitą pił, wyrywał i balował w Hiszpanii. BEZ SOPHIE. Ostra zabawa dla Delevigne czy Stantona to normalka. Nawet Morata i Lerman przywykli do picia przez kilka dni pod rząd. Canales nie ustępował im kroku, a Bloom patrzyła na wszystko z kpiną i sączyła drinka z parasolką. A Isco? WYRYWAŁ I ZALICZAŁ. Ile tylko się dało i kogo się dało. Uroczo.
Ciekawe co jeszcze ciekawego w trawie piszczy skoro taki grzeczny Alarcon, odwalał takie numerki. Dosłownie.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*
A już myślałam że Isco się udało wyrwać z powrotem Sophie. Ale za prosto nie może być przecież. Ach ci "koledzy", zawsze wiedzą co powiedzieć... Biedna Soph, taka naiwna ;c Cara i Richie, przyjąganie czuję ;dd I ciekawe jak Alvaro i Nelti zbili tę szybę.... Chcę wiedzieć? ;x
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny, buziaki, do następnego rozdziału! :)
kurwde, wreszcie mam okazję skomentować, wezme sobie normalnie zapisze tą date bo święto jakieś, że mam chwilę wolną :D nie wiem dlaczego, ale za każdym razem jak tu do Was wejdę i tak sobie przeczytam, może nie raz i z wielkim poslizgiem te rozdziały, ale mimo wszystko się uśmiecham, bo fajnie mi się to czyta, no i u Was zawsze tak dużo się dzieje, a ja lubie takie rzeczy. i bohaterowie *-*
OdpowiedzUsuńszczególnie w owym rozdziale spodobało mi się ostatnie zdanie. no może, może dwa ostatnie zdania bo w połaczeniu tak jakoś fajnie wyszły. co do Sophie (jej, jak ja lubie to imię nie wiem czemu :D) yo dziwne, że dziewczyna jeszcze się nie przekonała wcześniej, że faceci to wiele obiecują i na tym się kończy. dobra, ja też już kończę. czekam na kolejny i przy okazji serdecznie zapraszam do siebie na dwójkę para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)
Isco namieszał w trakcie wakacji i teraz musi odpokutować. Ciekawa jestem, czy Sophie w końcu mu wybaczy...
OdpowiedzUsuń