środa, 30 kwietnia 2014

10. Gdy się Cara zbudzi, to się Richie zdenerwuje...

Ally wrócił do swojego saloniku roku, lecz zamiast skierować się do swojej sypialni udał się do dziewczyn. W środku światło było zgaszone, ale po ciemku dotarł do łóżka Nelti. Kucnął przy nim za plecami mając łóżko Cary.
-Ej - szturchnął brunetkę.
-Co? - zerknęła na niego zaspanym wzrokiem. - Morata, czy ty zgłupiałeś do reszty? Wiesz, która godzina? Wszyscy śpią! Wyjazd do siebie!
-Vazquez i Bartra się o ciebie pozabijają - szepnął.

-Wynoś się! O tej porze nic mnie nie obchodzi!
-Vazquez i Bartra. W jednym zdaniu, nie martwi cię to? Zwłaszcza, że to już nie są ziomeczki od piłeczki, tylko dwaj faceci, którzy chcą tej samej laski!
-Co? - rozbudziła się.
-Graliśmy sobie w karty, gdy przyszedł Marc...
-Grałeś w karty? Upaliłeś się czy piłeś? I to beze mnie! - fuknęła.
-Nie! Oni grali, a ja tylko patrzyłem - przekręcił oczami.  - Niby doradzali Isco, ale cały czas mówili o tobie. Canales się nawet połapał.
-No weź - jęknęła.
-Wolałem, żebyś wiedziała...
-Dzięki, jesteś ko... - urwała, bo drzwi się otworzyły i ktoś zajrzał do środka. Z nikłego światła, które sączyło się z salonu można było wynioskowac, że to chłopak.
-Suń się - mruknął Ally i wepchnął się pod kołdrę obok Nelti.
Nocny gość podszedł do pierwszego łożka po swojej lewej stronie i przez chwilę tam stał zanim Sophie zorientowała się kto tam jest. Jednak zanim cokolwiek zdążyła zrobić chłopak wpakował się do jej łóżka i zamknął jej ręką buzie.
-White, bądź spokojna, bo jak ktoś nas usłyszy to dostaniemy szlaban, a chyba oboje tego nie chcemy, prawda? - powiedział cicho, a dziewczyna wtedy skinęła głową. Isco odsłonił jej usta i uśmiechnął się lekko pod nosem. Nie sądził, że to będzie takie proste!
-Alarcon, wyjdź stąd zanim wstanę i pójdę na ciebie donieść - odparła twardo Sophie.
-Przestań. Wysłuchaj mnie raz i wtedy rób co chcesz, dobra?
-Niech będzie, ale szybko.
-Jak się pewnie zorientowałaś to, co wszyscy mówili to prawda. Nie wiem dlaczego się nie odezwałem w wakacje, naprawdę nie wiem, ale teraz wiem, że to był duży błąd. Nie chciałem, aby to wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nami przed wakacjami tak po prostu znikło. Przepraszam, Sophie - wyszeptał jej do ucha.
-Okłamałeś mnie.
-Wiem. I jest mi teraz naprawdę głupio.
-Mnie też, więc zbieraj się już, Alarcon - spojrzała na niego z gniewem w oczach. Jednak chłopak ani nie drgnął. - Zbieraj się, nie słyszałeś?! - podniosła lekko głos.
-Sophie...
-Nie. Wyjdź.
-Ale Sophie! Czy ty nie rozumiesz, że tamte dziewczyny nic nie znaczyły? To były jakieś łatwe panienki - machnął ręką.
-A czy ty nie rozumiesz, że nie chce mieć już z tobą nic współnego? NIC! - wysyczała zła.
-Ja tego tak nie zostawię.
-Ale ja tak. Dobranoc, Isco - uśmiechnęła się lekko i zepchnęła go z łóżka.
Rąbnęło porządnie i obudziła się Cara. Najgorsze co można zrobić to obudzić pannę Delevingne. Śmierć na miejscu.
Blondynka zapaliła lampkę i wstała. Potoczyła wzrokiem po pokoju i zatrzymała go po jego przeciwległej stronie.
-Isco - szepnęła. Nelti i Ally wyjrzeli spod kołdry. Za nic nie mogli przegapić takiej akcji. Warto zaryzykować zdemaskowanie.
-Isco już wychodzi - warkneła Sophie.
-Z chęcią ci pomogę, nędzna pokrako - warknęła i zbliżyła się do niego. - Mózg ci wyżarło, gamoniu! O tej porze się śpi, a jak masz z tym problem, to nie przeszkadzaj innym! - wrzasnęła. Reszta dziewczyn tez już się obudziła.
-Będę musiał u ciebie dostać - wyszeptał Morata.
-Jak wyjdziesz to cię zlinczują - odparła Nelti.
-WYNOŚ SIĘ STĄD! - Cara otworzyła drzwi, w których stanął wściekły Richie. Miał na sobie jedynie bokserki i podkoszulek.
-Co tu się, kurwa, wyprawia? - rozejrzał się uważnie.
-Tu! - Cara wskazala ścianę obok niego.
-Alarcon - westchnął Stanton. - Szykuje ci się taki kop jak stąd do twojego wyrka.
-Sam pójdę - mruknał Isco i szybkim krokiem opuścił sypialnię dziewczyn.
-Ja pierdolę, co za lamer - Cara wróciła do swojego łóżka i nakryła się po czubek głowy.
-Bloom? - szepnął Richie.
-No? - Nelti wyjrzała zza kołdy.
-Chcesz coś dodać? - wskazał drzwi.
-Nie wydaje mi się. Dobranoc, Stanton - nakryła się.
-Dobranoc - westchnął i zamknął drzwi.
-Zabije mnie jak wrócę - jęknął Ally.
-Isco miał gorzej.
-Jak mnie dorwie Vazquez albo Bartra to nie wiem, kto będzie miał gorzej... - sapnął.
-Śpij, Ally - odwróciła się do niego plecami. - Ale nie chrap, bo obudzisz Carę.
-Przecież nie chrapię! - oburzył się.
-Wiem, żartuję - zaśmiała się.


Marc Bartra wszedł do jadalni i rozejrzał się uważnie. Doskonale wiedział, że wszyscy na niego patrzął, ale się tym nie przejmował. Jako przyszły gwiazdor piłki nożnej musi przywyknąć do sławy. Był dziedzicem, popularność towarzyszyła mu w tej szkole od dziecka. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyny wodzą za nim oczami, ale nie był zainteresowany. Interesowała go tylko jedna.
Podszedł do stolika, gdzie siedział Richie i Logan. Blondyn spojrzał na niego obojętnie znad swojej owsianki, a brunet nawet nie zauważył tak był zajęty lekturą.
-Cześć - powiedział Marc i usiadł. Logan popatrzył na niego z uwagą i przeniósł wzrok na kumpla z roku.
-Cześć - odparł Stanton.
-Dobre? - spytał i wskazał na jego miskę.
-Ujdzie - mruknął. Marc pokiwał głową i z obojętnością rozejrzał się wokół. Nelti siedziała po przeciwnej stronie sali z Moratą, Carą i kilkoma osobami z ich klasy. Coś ich bawiło, bo cały czas się śmiali. Tylko Delevingne była jakaś marudna.
-Czego chcesz? - warknął Richie, a Logan natychmiast zerwał się na równe nogi.
-Pójdę po... jogurt! - strzelił palcami i szybko odszedł. Marc popatrzył w ślad za oddalającym się brunetem.
-Vazquez się lubi bawić dziewczynami - powiedział spokojnie Richard. Bartra pochylił się nad książką, którą porzucił uciekający Logan. Doskonale wiedział, że Richie ma trudny charakter, nienawidził, gdy ktoś mu się stawiał i bezlitośnie wykorzystywał swoją przewagę fizyczną nad resztą. O czym boleśnie przekonał się wczoraj Isco, gdy zachciało mu się nocnych konwersacji z Sophie. Pewnie jakby Cara się nie obudziła, nie byłoby całej afery, ale się obudziła. A Richie nie tolerował, gdy ktoś w jakikolwiek sposób krzywdził Carę albo Nelti... Taki odruch, który został mu z dzieciństwa.
-Nel ma być następna? - mruknął Marc udając zainteresowanie tym co miał przed sobą.
-Jest. Nie spuszcza jej z radarów - Richie pomieszał swoją owsiankę.
-Wie? - szepnął niedbałym ruchem przekładając kartkę. Nawet nie wiedział o czym jest ta książką, nie potrafił też powiedzieć w jakim języku została napisana.
-Morata jej powiedział. Wkurzyła się i postanowiła zagrać Alvaro na nosie - zerknął w lewo, gdzie przy stoliku siedział Vazquez, Canales i Isco. Ten ostatni był bardzo markotny, ale to akurat Richarda nie dziwiło. Przed snem dostał odpowiednią odprawę, żeby odechciało mu sie głupot. Od rana widać było, że wszystkie nierozsądne pomysły wyparowały mu z głowy.
-Richie - Marc spojrzał mu w oczy. - Przecież Vazquez nigdy nie szukał dziewczyny na stałe, podoba mu się tak ja ma...
-Może przez rok na wymiane przeszedł metamorfozę?
-W co ty wierzysz? - westchnął i oparł się plecami o oparcie krzesełka.
-Na pewno nie w to, że się zakochał w Nel - odsunął miskę od siebie. - To nie jest mój kumpel, jedynie znajomy ze szkoły. A Nelti jest dla mnie jak siostra.
-Stary, wychowaliśmy się razem - Marc gwałtownie pochywlił sie w stronę blondyna.
-To tylko fundator.
-Nie dziedzic - umilkł na chwilę - Dzięki, Stanton.
-Nie ma za co, Bartra - uśmiechnął się i wstał. - Dziedzictwo to coś więcej niż kupka kasy, którą dadzą starzy i puszczą cię do najlepszej szkoły. Chcesz się wyżyć?
-Dwudziesta? Mała salka przy basenie? - wyszeczył swoje białe zęby.
-Niektóre rzeczy się nie zmieniają - puścił mu oczko i odszedł.
-Wszystko dobrze? - Do stolika wrócił Logan.
-Lerman - westchnął Marc. - Czy ty się nigdy nie nauczysz, że dziedzic dziedzica nie bije?
-A kto was tam wie? Patrzyliście się na siebie, że strach. A wiesz... Richie ma czarny pas w karate. Jeden cios i mamy trupa.
-Za dużo czytasz, skarbie - westchnął i wstał. Wziął z bufetu owsiankę i wrócił do Logana. Zjadł bez podejmowania dalszej konwersacji, bo jego towarzysz znów zagłębił się w książce. Spokojnie obserwował Nelti i próbował ułożyć plan działania.
Miał po swojej stronie Richie'go. Cara też powinna go poprzeć, o Loganie nie ma co wspominać. Wychowali się razem, razem przeszli przez pierwsze, samotne i bardzo trudne dla małych dzieci lata w Amalii. Mieli wtedy tylko siebie. Taka więź jaka się między nimi wytworzyła jest nie możliwa do powtórzenia z innymi osobami.
-Logan? - obok nich pojawiła się Nelti. - Idziesz na hiszpański?
-Tak, moment - szepnął nadal nie odrywając wzroku od kartek. Dziewczyna popatrzyła na Marca i stanęła za jego plecami kładąc mu ręce na ramiona. Nie były to już chudziutkie ramionka, nie miał też wystających obojczyków, które zapamiętała. Teraz wydoroślał i szerokie barki dobitnie świadczyły o tym, że jest już mężczyzną.
-Jadł coś? - spytała bezwiednie przesuwając palcami po jego szyi.
-Gdy przyszedłem siedział tak jak teraz - odparł.
-Lerman, jadłeś śniadanie? - zwróciła się do przyjaciela.
-Tak, chwilka - pokiwał głową. W tej chwili za nim pojawiła się Cara z szelmowskim błyskiem w swoich i tak psotnych oczach.
-Logan, kociaczku! - złapała go w pasie i zaczęła wbijać palce między żebra.
-Delevigne! - zapiszczał na całą jadalnię. Większość zgromadzonych i tak już na nich patrzyła, ale jego krzyk sprawił, że spojrzeli dosłownie wszyscy. Blondynka śmiała się w najlepsze, brunet rozcierał bolące miejsca psiocząc pod nosem, a Nelti zamarła, bo własnie dotarło do niej co robi. Zachowywała się dokładnie tak jak przed dwoma laty. Marc siedział, ona stała za nim i delikatnie go pieściła.
-Lekcje - mrukneła i szybko znikneła za drzwiami. Cara zachichotała z uciechy puszczając oczko do Marca i ciągnąć za sobą zdenerwowanego Logana.

Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Isco jest zdolny do dostania lania od Richarda Stantona, żeby podjąć kolejną (nieudaną) próbę odzyskania względów Sophie White. Z kolei Marc Bartra po prostu wrócił do Amalii i dostaje wszystko co kiedyś było jego. Przewodnictwie w grupie dziedziców, dawnych przyjaciół, nawet Nelti Bloom zachowuje się tak jakby przystojny piłkarz nigdy nie opuszczał murów szkoły. Tylko Delevingne i Morata są poszkodowani. Pierwsze nie może się wyspać przez wojaże Isco, a drugie musi spać w jednym łóżku z Nelti, żeby Stanton i jemu nie przylał. Oraz, żeby Vazquez i Bartra się nie dowiedzieli, że on sypia z Bloom, a oni nie. Ups... Chyba właśnie się dowiedzieli.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*




Prawdopodobnie będzie nowe opowiadanie.
Czekamy na powołania mundialowe.
W planach jest Isco, Ronaldo, Hiszpania, Portugalia i dwie siostry.

Udanej majówki.

VM :*

wtorek, 22 kwietnia 2014

9. Walka na słowa.

Siedziałam w małym saloniku przy jadalni i popijałam truskawkową herbatę. Czytałam po raz nie wiem który "Mistrza i Małgorzatę" i nie ogarniałam co dzieje się wokół. Przecież byłam w środku powieści, co mnie obchodzi otaczający mnie świat?
Nagle poczułam na ramieniu czyjeś usta... Siedziałam przed kominkiem, a na nogach miałam koc. Było mi ciepło i przyjemnie.
-Poszedł mi stąd, Vazquez - warknęłam. - Dawno po ciszy nocnej, a ja nie chcę nowego szlabanu. Mamy jeszcze dwa do zrobienia.
-Vazquez? - przede mną na fotelu usiadł Marc. - A ja naiwnie myślałem, że moje miejsce zajął Morata - mruknął. Jego oczy w nikłym świetle były teraz czarne. Nie lubiłam, gdy takie były, bo wtedy był zły.
-Kumplujemy się - szepnęłam spuszczając wzrok na litery, które nijak nie układały się teraz w słowa i zdania.
-Jasne - zapatrzył się w ogień. - Od kiedy to kumple całują po ramionach...
-Wymagasz ode mnie wstrzemięźliwości i wierności podczas, gdy sam w Monachium spotykałeś się z Sandrą? - powiedziałam bardzo cicho.
-Skąd wiesz?
-Zapomniałeś, że uczy się tu Canales i mamy taki zacny portalik o plotkach? - rzuciłam mu telefon, gdzie pół godziny temu pojawił się bardzo sympatyczny wpis.

Wyjazdy i nowe miejsca zawsze łączą się z kolejnymi znajomościami. W Amalii wymiany są rzadko praktykowane, ale się zdarzają. Przykład? Marc Bartra. W dwunastej klasie pojechał do Bayern Schule w Monachium, gdzie z zapałem przez dwa lata kopał piłkę na boiskach Bayernu Monachium. Wrócił do klasy czternastej, żeby skończyć edukację z prestiżowym dyplomem Amalii. Jeśli ktoś naiwnie sądzi, że przez ten czas skupiał się tylko na futbolu jest w błędzie. Sandra Elab, piękna Włoszka skradła jego serce na prawie dwa lata. Nie tylko Nelti układała sobie życie z Ally'm Moratą.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*


-Am... - westchnął. - Sandra to już przeszłość.
-Nie wyszło i wróciłeś do Amalii? - spytałam, ale mój głos był tak przepełniony drwiną, że nawet Canales, który zazwyczaj nie wyłapywał takich rzeczy, by się zorientował.
-Naprawdę chcesz znać szczegóły? - spojrzeliśmy sobie w oczy. Jego tęczówki znów miały jasny odcień.
-Nie obchodzi mnie co robiłeś - odłożyłam książkę na stolik, wstałam i ruszyłam do drzwi.
-Nie wychodź. Babka od niemca krąży po korytarzach - mruknął znów patrząc w ogień.
-Skąd wiesz?
-Nie jestem ślepy jak Vazquez - podszedł do mnie i ostrożnie wyjrzał na korytarz.
-Może on jest zapatrzony na coś innego? - powiedziałam. Marc się wyprostował i z góry popatrzył mi w oczy.
-Rozumiem go - pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-Richie oddał ci przewodnictwo w grupie dziedziców? - chciałam zmienić temat.
-Tak. Stanton jest w porządku. Potrafi zachować prawa hierarchii.
-Jest dziedzicem. Ma to wpajane od dziecka. Jak każde z nas...
-Nasze dzieci też kiedyś zostaną tego nauczone, gdy przyjdą do Amalii jako słodkie pięciolatki - cmoknął mnie w usta i wyszedł na korytarz. - Rusz się, Bloom, bo dostaniesz szlaban - uśmiechnął się i poszedł w kierunku swojej sypialni.
-Palant - burknęłam.

 

Marc Bartra wszedł do saloniku swojego roku ciągle myśląc o Nelti. Przy jednym ze stolików siedzieli Canales, Vazquez i Isco i grali w karty. Morata leżał na kanapie obok nich i czytał jakiś sportowy magazyn. Nikt nie przejmował się ciszą nocną i spaniem, gdy następnego dnia mieli dzień treningów.
-Zagraj z nami. W pokerka - wyszczerzył się Canales.
Brunet uśmiechnął się delikatnie i usiadł na wolnym miejscu.
-Tęskniłem za tym - strzelił palcami i wziął karty.
-Oni za grą z tobą też - zaśmiał się Morata.
-Ally nie chce - skrzywił się Canales.
-Kto tęsknił ten tęsknił - mruknął Vazquez przypatrując się swoim kartom.
-Ja tęskniłem - odezwał się Isco.
-Za mną? Jak miło - zarechotał Bartra.
- Już sobie tak nie wlewaj.
-No, koguciku, ptaszek - Marc zerknął na Sergio - taki złoty mi śpiewał, że nieźle sobie poczynałeś w wakacje.
-Już musiałeś wypaplać? - Alarcon spojrzał na blondyna.
-Wymskło mi się - szepnął Canales.
-Oj i tak by się dowiedział. Szkoła nie ma aż tylu uczniów, żeby nikt się nie dowiedział. Dodaj do tego, że Bartra to dziedzic, więc Richie i tak by mu powiedział. Plus wszyscy gramy w piłkę, więc mamy podobne zajęcia. Canales tylko to przyspieszył. Poza tym Am o tym pisała. Przed nią nic się nie ukryje - wyjaśnił szybko Ally.
-No i co?! Nie chce, abyście o tym gadali. Macie o tym zapomnieć! - prychnął.
-Nie wiem czy uda mi się wymazać obraz jak z twojego hotelowego pokoju wychodzą prawie nagie laski - westchnął Morata.
-Lepiej powiedź czy coś zrobisz z Sophie - zaciekawił się Canales.
-Sophie nie chce ze mną rozmawiać!
-Nie dziwię się - mruknął Vazquez. - Jak szalejesz to szalej tak, żeby laska, która ci się podoba nie wiedziała.
-Tak szalałeś w Hamburgu? - syknął Bartra. Alvaro zmroził go lodowatym spojrzeniem.
-Kto to wie? - uśmiechnął się cynicznie. - Przynajmniej nie rozpuszczam fałszywych plotek o związku. Na każdą mówiłeś Sandra czy to jakiś zlepek imion?
-Mieliśmy chyba pomóc Isco, nie? - przerwał im Morata. Z tego wszystkiego aż odłożył magazyn i usiadł na kanapie. Czuł zbliżające się kłopoty, a on nie lubił mieć problemów.
- Ale wy już lepiej mi nie pomagajcie, bo ostatnio nic z tego nie wyszło - jęknął cicho. - Sophie jest wściekła i mnie unika. Muszę z niej zrezygnować, tyle w temacie.
-Zrezygnujesz z laski tylko dlatego, że cię nienawidzi? - zaśmiał się Vazquez. - Przecież nienawiść to bardzo silna emocja. Lepsza niż obojętność. Możesz z tego coś wystrugać.
-Odpuszczanie to pójście na łatwiznę - dodał Bartra.
-Gdy czegoś chcesz to walcz - Alvaro mierzył go uważnie spojrzeniem.
-Taka dziewczyna jest warta wszystkiego - szepnął Marc, a Sergio nagle poczuł, że wcale nie chodzi o Sophie.
-Walki do ostatniej kropli krwi - powiedział Vazquez. - W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
-Wy chyba nie gadacie o mnie - zauważył Alarcon.
-O tobie a niby o czym? - oburzył się Alvaro.
-Oprócz tej samej szkoły, klasy i specjalności nie łączy nas nic - dodał Bartra.
-Nie licząc kobiety - szepnął Morata tak cicho, że nikt nie usłyszał.
-Bo ja tam już nie wiem co robić - Isco przejechał dłonią po twarzy. - Ona mnie ignoruje!
-Tak? To czemu zawsze rejestruje fakt, że jesteś obok? Gdy masz kogoś gdzieś to go nie zauważasz. Nie jesteś jej obojętny - zawyrokował Vazquez.
-Tylko szkoda, że nie daje mi się wytłumaczyć.
-Bo ostatnio ją okłamałeś! A ja ci pomagałem! - zawył Canales.
-Kobiety wybaczają i zapominają - uśmiechnął się Bartra.
-Może i wybaczają, ale nigdy nie zapominają - warknął Vazquez.
-Skąd wiesz? - syknął Marc.
-Bo umiem słuchać i dociera do mnie to co mówią między wierszami.
-Rzecz w tym, że Sophie nie mówi nic - Isco zrobił smutną minkę.
-Milczenie jest złotem. Czas spać - Morata wstał z kanapy. - Chodź - skierował się do drzwi.
-Przed snem pójdę jeszcze z nią porozmawiać - zarządził.
-Powodzenia - warknął Vazquez i skierował się do swojej sypialni.





Mam nadzieję, że się Wam podoba :D
W ostatnich dniach nic nie pisałyśmy, bo czasem brak weny, czasu, albo trzeba napisać licencjat... Pozdrawiam wszystkich studentów piszących pracę licencjacką, magisterską czy inżynierską (nie wiem czy to teraz, ale mój były pisał ją w czerwcu, więc...).


V

piątek, 18 kwietnia 2014

8. Powrót dziedzica.

Zbiegłam po schodach, spieszyłam się na geografię, bo oczywiście zaspałam. Nie, w nocy nie miałam szlabanu, po prostu uczyłam się z Richie'm do późna... Albo raczej do rana.
Minęłam gabinet dyrektorki i nagle przystanęłam. Drzwi były uchylone i słychać było głosy w środku. Jeden z nich poznałabym nawet na końcu świata.
-Bardzo się cieszę, że wróciłeś i postanowiłeś ukończyć Amalię! - Nadawała dyrektorka.
-Trzeba kończyć to co się zaczęło - odezwał się męski głos i drzwi się otworzyły. Stanął w nich wysoki i bardzo przystojny brunet. Na sobie miał ciemne jeansy, białą koszulę i granatową marynarkę. Wyglądał bosko.
-Powodzenia - dyrka uścisnęła mu dłoń i wróciła do siebie. Wtedy on spojrzał prosto na mnie. Uśmiechnął się zawadiacko, a moje serce zaczęło bić jak szalone.
-Valentina - podszedł do mnie i wyciągnął ręce.
-Marc - rzuciłam mu się na szyję i utonęłam w jego uścisku. - Wróciłeś - szepnęłam.
-Tęskniłaś? - cmoknął mnie w policzek.
-Nie - odsunęłam się, bo nagle się ogarnęłam co ja tak właściwie wyprawiam. - Wcale. Możesz iść skąd przyszedłeś - warknęłam z zamiarem odejścia, ale chwycił mnie za rękę.
-Wróciłem, Nelti. Chcę wrócić na swoje dawne miejsce we wszystkim - świdrował mnie tymi swoimi tęczówkami, które teraz były szaro-zielone.
-Richie na pewno odda ci przewodnictwo w grupie dziedziców - syknęłam.
-Richard jest przewodniczącym? - zdziwił się.
-W czternastej klasie nie ma dziedziców. Rocznik 91 był reprezentowany tylko przez ciebie i Mirandę Kennedy, ale ona rok temu przeniosła się gdzieś do Szwajcarii. - Wyrwałam dłoń. - Richard co prawda nie jest najstarszym dziedzicem w szkole, ale zdecydowaliśmy, że on się nadaje do tego najlepiej.
-Chcę cię odzyskać, Nelti - objął mnie w pasie. - Tęskniłem za tobą. Jesteś miłością mojego życia - pogłaskał mnie po policzku.
-Masz refleks, Bartra - fuknęłam. - Teraz to się ustaw w kolejce - odepchnęłam go i powędrowałam na lekcje.
Usiadłam w ławce obok Isco, który rozmarzonym wzrokiem wgapiał się w Sophie. Pewnie mogłabym mu przed nosem zdetonować bombę i by się nie przejął o ile dym nie zasłoniłby mu pola widzenia.
-Co jest? - wyszeptał siedzący za mną Logan.
-Nic - burknęłam.
-No mów!
-Zgadnij kogo widziałam? - odwróciłam się do niego.
-Vazqueza bez spodni? - zażartował. Niedaleko nas siedział właśnie Vazquez, który nadrabiał drobne różnice programowe z powodu wymiany.
-Bartra wrócił - powiedziałam na tyle głośno, że siedzący obok nas wszystko usłyszeli. Morata od razu podniósł głowę znad zeszytu, zamyślony Vazquez przestał wyglądać przez okno, a Cara szturchnęła Richarda.
-Pierdolisz - syknął ten ostatni.
-Nie - pokręciłam głową i odwróciłam się do tablicy. - Żywy i prawdziwy Marc Bartra Aregall śmiga teraz po naszych korytarzach...


Alvaro Vazquez szedł sobie korytarzem podbijając piłkę. Nic nie robił sobie z zakazu grania w szkole. Teoretycznie nie grał, tylko się bawił, a to co innego. Jednak nie opanował futbolówki, która z brzękiem wpadła w lampę wiszącą u sufitu... Błysnęło, posypało się szkło i zapanowała ciemność.
-Cholera jasna, Vazquez! - warknęła Nelti, która właśnie wyszła zza załomu korytarza. - Czemu znowu ty?!
-Bloom, Vazquez, do mnie - zakomenderował woźny. Westchnęli ciężko i skierowali się za nim. Dziewczynie nawet nie chciało się tłumaczyć, że jest niewinna. Nic by to nie dało. Zawsze tak było. Kłopoty pojawiały się same w momencie, gdy oni we dwoje się gdzieś przypadkiem spotkali. Nelti wylewa sok na zabytkową książkę? Vazquez siedzi obok i już kara. Alvaro sprawdza lotność doniczek z okna na siódmym piętrze? Nelti z ciekawości zagląda mu przez ramię i oczywiście szlaban. Nauczyciele i obsługa widząc ich razem karzą ich na wszelki wypadek. Nawet jak w obecnej chwili nic razem nie zmalowali to na pewno zrobią to za chwilę, więc rachunek się wyrówna.
-Wrócił twój chłopak, cieszysz się? - spytał, gdy wychodzili z komórki woźnego z kolejnym szlabanem na koncie.
-To nie jest już mój chłopak - syknęła.
-Cieszysz?
-Nie interesuj się.
-Wprowadził się do naszej sypialni. - Wyszli na szkolny dziedziniec i nogi same poniosły ich do parku, gdzie usiedli na kamiennym murku nad stawem. Było ciemno i jedynie księżyc dawał nikłe światło.
-Dla mnie mógł nie wracać - szepnęła Nelti wzdychając głęboko.
-Nie tęskniłaś za nim?
-Na początku, potem zapomniałam. Jezu, Vazquez - jęknęła. - Miałam piętnaście lat. Pierwsze rozczarowanie miłosne i zapewne nie ostatnie. Świat mi się nie skończył i ziemia nie zatrzęsła. Poza tym nie rozumiem tego toku myślenia, że na niego czekam. Będąc z Moratą naprawdę mi na nim zależało, ale się skończyło. Wkurza mnie takie myślenie, które zapanuje teraz w szkole. Bartra był pierwszy i jak wrócił to wróci też do mojego serca. Zostawił mnie, bo kariera była ważniejsza, niech teraz spieprza do tej kariery - naburmuszyła się.
-Czyli mam szansę? - położył jej dłoń na ramieniu.
-Zerowe, kochanie - strąciła rękę. - Nie będę twoją zabawką co już ci powiedziałam.
-A jakbym chciał z tobą być? - spojrzał jej w oczy.
-Alvaro... Za duża jestem na bajki - uśmiechnęła się słodko.
-Wiem - przysunął się bliżej.
-Gdzie się tu pchasz, co? - pogłaskała go po policzku.
-Iskrzy, co? - szepnął i delikatnie cmoknął ją w usta.
-Uważaj, bo spowodujesz pożar - wstała i ruszyła w kierunku szkoły.
-Podejmę próbę - podążył w ślad za nią łapiąc ją za rękę.
-Tylko jedną? Słaby jesteś - wyrwała się.
-Próby - poprawił się i znów chwycił za jej dłoń.
-Brzmi ciekawie - uśmiechnęła się i aż do drzwi szkoły nie protestowała na jego dotyk. Potem spotkali Canalesa i od razu odsunęli się na bezpieczną odległość. Słodki Sergio był świetnym kumplem, ale nie od dziś było wiadomo, że był pierwszym plotkarzem w szkole. Przerastała go tyko Am.


Wszyscy kochają historie miłosne. Zwłaszcza te niczym z bajki. Piękna ona, piękny on... Zakochani... A jak coś ich jeszcze rozłącza to już w ogóle opowieść na miarę  Hollywood!

Historię tej dwójki znał każdy uczeń Amalii, który uczył się w okresie 1997-2007. Marc Bartra, doskonale zapowiadający się piłkarz, przystojniak nie z tej ziemi, wszystkie dziewczyny go chciały, ale jego serce biło tylko dla Niej... Nelti Bloom, młodej zawodniczki karate. Pięknej niczym Afrodyta, zdolnej i bogatej. Gdy byli dziećmi wszyscy w koło mówili jaka to byłaby cudowna para. Sześcioletni Marc chodził z pięcioletnią Nelti po szkole za rękę. Troszczył się o nią, opiekował. Zbudzali powszechny zachwyt. Taka słodka, mała parka. Potem stali się doskonałymi przyjaciółmi, z biegiem czasu parą. Oficjalnie we wrześniu 2004 roku, gdy Marc miał trzynaście lat, a Nelti dwanaście. Rodzice obojga z rozczuleniem patrzyli na ten związek. Nie mieli nic przeciwko skoro dzieci były zadowolone. Gdy stali się nieco krnąbrnymi nastolatkami przeszli na inny poziom związku. Byli swoją pierwszą wielką miłością. Żadnych poważnych kłótni, niewiele sporów. Para idealna, dziedzice, milionerzy ze wspaniałą przyszłością. Gdy Nelti decydowała się na zmianę specjalności Marc bardzo ją wspierał. Przepytywał ją z kodeksów, sam uczył się prawa. Dzięki niemu zdała egzamin prawie na maksa. Sielanka skończyła się, gdy podczas wakacji w 2007 roku Marc zakomunikował swojej dziewczynie, że zdecydował się na wymianę do partnerskiej szkoły w Monachium. Po wielkiej kłótni się rozstali i słuch po młodym Bartrze zaginął. Nelti zbierała szlabany z Vazquezem, zaczęła chodzić z Moratą, wszystko sobie poukładała i wraca On, książę na białym koniu, Marc...
Co będzie z Vazquezem?
Czy Marc odzyska serce Nelti?
A może nastąpi nieoczekiwany zwrot akcji?
Rimani in contatto!
Besos, Am :*




Czyli zaczynamy to co lubię najbardziej :D
Komplikujemy, a atmosferę podgrzeje Am!
To taki niewielki prezencik na Święta :D Życzymy Wam z Moniiką, żebyście spędzili je z rodziną, w miłej atmosferze z mnóstwem jedzenia (moja Mamusia zrobiła siedem [7 !!!] rodzajów ciast, więc zaczynam ucztę, gdy tylko wrócę z rezurekcji).

To jak typujecie? 
Nelti będzie z Vazquezem, Moratą a może Bartrą? 
A Sophie? Wybaczy Isco czy wybierze kogoś innego? 

VM :*

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

7. Nie taki grzeczny jak go malują...

Wyszłam razem z Canalesem do parku, bo wyciągnął mnie na spacer. Niby miał złamane serce i chciał się wyżalić. Jakimś dziwnym trafem wybrał mnie, chociaż nigdy nie byliśmy zbyt blisko. Był dla mnie Sergio Canalesem, kolegą z starszej klasy.
Blondyn zachowywał się dość dziwne, bo ciągle się rozglądał z głupim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
-Sergio, wszystko w porządku? - zapytałam go z troską. - Nie wyglądasz za dobrze.
-Tak, tak. Rozglądam się za znajomym.
-W Austrii?
-Nie mówiłem, że ta dziewczyna tu mieszka? - Podrapał się po głowie. - Boję się, że ją spotkam, Sophie. Może usiądziemy? - Wskazał na ławkę niedaleko.
- Jasne - wzruszyłam ramionami. Coś mi tu nie pasowało... Sergio kręcił. Wielka szkoda, że zorientowałam się dopiero teraz, kiedy siedziałam w samym środku przepięknego parku.
Podciągnęłam kolana do brody i oparłam głowę na białych spodniach. Wpatrywałam się w conversy i kątem oka zauważyłam, że Sergio wstaje, uśmiecha się i poprawia mi moją turkusową czapkę.
-Sophie, na mnie już czas, ale zostawiam cię w dobrych rękach. Nie bądź zła, to dla was! - Zaświergotał i zniknął. Nagle tuż obok mnie usiadł Alarcon. Zerwałam się na równe nogi i już miałam iść za Canalesem, kiedy poczułam jak Isco łapie mnie za dłoń i przyciąga na siebie.
-Daj mi to wyjaśnić - szepnął.
-Jak mogłam być tak głupia, aby dać się na to nabrać! - Próbowałam go nie słuchać. - To było oczywiste, że to twoja sprawka.
-Sop, przestań! Próbuje z tobą rozmawiać.
-Mogłeś ze mną rozmawiać całe wakacje, ale się nie odezwałeś - warknęłam zła. - Co ty sobie myślałeś, Isco?
-Że chociaż mnie wysłuchasz.
-Ale tego nie zrobię. Ja ci powiem co ty sobie myślałeś... - na chwilę zamilkłam. - Pojechałeś do domu, zabawiłeś się z przyjaciółmi i Bóg wie kim jeszcze, zapomniałeś o mnie. Pomyślałeś, że jak wrócisz to zrobisz słodkie oczka i wszystko będzie jak dawniej. Ale nie, nie będzie!
-Sophie...
-Było tak, prawda? - spojrzałam na niego, a on nieśmiało skinął głową. - Przynajmniej jesteś szczery.
-Przepraszam. Wiem, że zachowałem się jak dupek, ale nie sądziłem, że będziesz tak bardzo zła - usadził mnie sobie na kolanach. - Nie wyrywaj się - mocniej mnie przytulił.
-Nadal jestem na ciebie zła, Alarcon - szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. - Skoro już tutaj jestem to wyjaśnijmy sobie to raz na zawsze. Ignorowanie cię wiele mnie kosztuje.
-Może moglibyśmy o tym wszystkim zapomnieć, co? Przed wakacjami było miło - mruknął cicho, uśmiechając się.
-Było. To czas przeszły.
-Nie pomagasz, White! Ani trochę - zaśmiał się i lekko musnął mój policzek. - Jednak ja z ciebie nie zrezygnuje. Wiem, że zawaliłem we wakacje i chce ci to wynagrodzić.
-Czyli mogę liczyć na codzienne śniadania do łóżka?
-I później wylądujemy w kozie tak samo, jak Vazquez i Nelti! - oburzył się.
-Masz rację - skinęłam głową. - Ale teraz możesz zabrać mnie na jakiś obiad - wstałam z jego kolan z uśmiechem. - Idziesz? - wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-Co to za pytanie w ogóle - wstał i złapał moją dłoń. - Oczywiście, że idę - znów przyciągnął mnie to siebie i delikatnie musnął moje wargi swoimi.
-Na to musisz zasłużyć, Alarcon - powiedziałam, a on tylko jęknął. - Chodź i nie marudź już! - dodałam.


Po bardzo udanym weekendzie w Austrii, musieliśmy wrócić do szkoły. Poniedziałek nigdy nie był moim ulubionym dniem, ale powrót do szkoły dobrze nam zrobił. Przynajmniej mnie. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, co wydarzyło się przez weekend, chociaż wydarzyło się wiele.
Przez caluteńki dzień starałam się nie wchodzić w drogę Francisco.. Nie wiem dlaczego, ale chciałam go unikać, bo kiedy był obok, przestawałam racjonalnie myśleć. Wystarczyła jedna rozmowa, abym mu uwierzyła i wybaczyła to wszystko.
Wieczorem zeszłam do saloniku, gdzie był kominek, przy którym lubiłam czytać. Było tam też kilka osób, które grały w karty lub słuchały muzyki. Usiadłam na kanapie i otworzyłam książkę, jednak po chwili poczułam, że ktoś obok mnie siada.
-Unikasz mnie? - usłyszałam dobrze znany mi głos. Pokręciłam przecząco głowę i zamknęłam książkę, spoglądając na niego.
-Dlaczego tak myślisz?
-Bo tak mi się wydaje - wzruszył ramionami.
-Nudzi mi się!- jęknął obok nas Morata.
-Zdejmij ubranie i go pilnuj - syknął Richie znad książki o karate.
-Zabawne - pokazał mu język.
-A może - Cara usiadła na moratowych kolanach. - Masz ochotę na szybki numerek w kiblu? - pogłaskała go po nosie. Bruneta na moment przytkało i wyszczerzył zęby, już miał odpowiadać, gdy roześmiał się Richard.
-Proszę cię, blondasku, trzeba byłoby potem jego trupa stamtąd wynosić. Nic ciekawego.
-Czemu? - nie zrozumiał Logan.
-Bo dostałby zawału - odparła Cara i usiadła obok Richarda. - Isco, a może ty chcesz? - puściła mu oczko.
-Może jednak nie - szepnął, spoglądając kątem oka na mnie.
Richard pochylił się do Cary, szepnął jej coś do ucha, a ona uśmiechnęła się niczym szatan.
-Isco, w wakacje nie miałeś oporów - wypaliła.
-W wakacje? - powtórzyłam i spojrzałam wyczekująco na Carę.
-Hm... - podeszła bliżej i usiadła obok niego. - Słodki byłeś wtedy na Ibizie - podrapała go za uchem. - Szkoda, że cię nie było, Sophie. Świetnie się tam bawiliśmy. Nawet Logan pytał czemu cię nie ma... - spojrzała na przyjaciela.
-Ale Isco powiedział, że nie masz czasu - dodał brunet. Wchodząca do sali Nelti usiadła obok niego i spojrzała na nas wyczekująco.
-Nel, pamiętasz Ibizę w wakacje? - zapytał Richie.
-Jakże mogłabym nie pamiętać - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Morata bez majtek, Canales spieczony na raka i Isco... Wtedy wynajmowaliśmy tę ogromną willę nad samym morzem?
-Tak - pokiwała głową Cara. - Panienki Isco budziły nas co rano, gdy próbowały się wymknąć niepostrzeżenie.
-Trochę przesadzacie - odezwał się Morata, ale umilkł pod spojrzeniem Nelti.
-Szalony czas - zakończył z rozrzewnieniem Richie.
-To bardzo ciekawie - mruknęłam cicho. Miałam ochotę wyjść i się rozpłakać, ale nie dam się temu małemu gnojkowi! Jak zwykle okazałam się być łatwowierną Sophie, która uwierzyła kolejnemu chłopakowi.
-Trochę przesadzacie - machnął ręką Isco.
-Chciałbym - mruknął Logan, który patrzył na mnie.
-Jakbyś był dziewczyną to bym powiedziała, że się puszczałeś, ale o chłopaku chyba się tak nie mówi - zachichotała Cara i przesiadła się do Richarda.
-Ja słyszałam całkiem inną wersję, ale kogo to obchodzi - warknęłam, patrząc na Isco. - Pójdę poszukać Margot.
-Isco zostajesz - syknął wchodzący Vazquez. - Czas na pokutę.
-Niby jaką? - fuknął.
-Ktoś zbił witrynę na trzecim piętrze - powiedziała Nelti.
-Powiesz, że to ty i część pokuty odrobisz - dodał Vazquez.
-Zbiliście witrynę? - zdziwił się Logan.
-Jak? - zarechotała Cara.
-Nie pytaj - odpowiedzieli oboje.
-Ale na pewno nie będziemy codziennie chodzić na szlabany, a Isco ma sporo na sumieniu i czas to jakoś odrobić - Alvaro wskazał mu drzwi.
-Ale czemu za wasze grzechy?
-I po co dyskutujesz na pusto? - syknęła Nelti i bez problemu wykopała Isco na drzwi. Czarny pas i osiem lat specjalności z karate robią swoje.

Spacer po parku, trzymanie za rączki, niewinne buziaczki. Looove <3
Alarcon w końcu z mozołem dobrnął do serca White i nawet udało mu się co nie co...
Szkoda tylko, że obiecał Sophie przed wakacjami, że się do niej odezwie, że spędzą ten błogi czas lenistwa razem, że będzie tak pięknie i romantycznie. Ech... Szkoda, że o tym zapomniał i zamiast tego razem z naszą elitą pił, wyrywał i balował w Hiszpanii. BEZ SOPHIE. Ostra zabawa dla Delevigne czy Stantona to normalka. Nawet Morata i Lerman przywykli do picia przez kilka dni pod rząd. Canales nie ustępował im kroku, a Bloom patrzyła na wszystko z kpiną i sączyła drinka z parasolką. A Isco? WYRYWAŁ I ZALICZAŁ. Ile tylko się dało i kogo się dało. Uroczo.
Ciekawe co jeszcze ciekawego w trawie piszczy skoro taki grzeczny Alarcon, odwalał takie numerki. Dosłownie.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*

środa, 9 kwietnia 2014

6. Wiedeńskich intryg część druga.

W korytarzu paliło się słabe światło. Nelti oparła się plecami o ścianę, a Alvaro przylgnął całym ciałem do jej. Zachłannie wpił się w jej usta, a dziewczyna z ochotą oddawała pocałunek. Położyła mu dłoń na karku i delikatnie go masowała. Chłopakiem zawładnęło pożądanie, był tak spragniony jej ciała, że zaczął całować jej szyję i przeszedł na dekolt. Odchylił kurtkę i wsunął rękę pod materiał sukienki. Z wielką radością zauwazył, że nie ma stanika. Ujął w dwa palce jej sutek i delikatnie go ścisnął. Nelti oddychała coraz szybiej. Vazquez drugą ręką objął ją w pasie i mocniej przycisnął do siebie. Poczuła go i uśmiechnęła się szeroko.
-Hm... - zamruczała mu do ucha. - Od dawna?
-Odkąd wyszłaś z pokoju. - Podwinął jej sukienkę w górę i włożył rękę między jej nogi. Dziewczyna jęknęła niekontrolowanie. Zgniotła w rękach materiał jego białej koszuli i przymknęła oczy. Jego palce wprawnie wędrowały po najczulszym punkcie jej ciała, a Nel z rozkoszy nie mogła się nawet ruszyć.
-Boże... - sapnęła i spojrzała mu w oczy.
-Wystarczy Alvaro. Chodź do mnie - zabrał rękę i chciał iść dalej, ale dziewczyna nawet nie drgnęła.
-Nie dziś - cmoknęła go w policzek i szybko zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Vazquez stał jak wbity w ziemię. Zostawiła go samego w takiej chwili! Cały aż drżał z pożądania, a ona sobie poszła?!
-Co tak sterczysz? - spytał mijający go Canales. Niósł wielki kubeł kostek lodu i butelkę wódki.
-Nic - warknął. Wziął garść lodu i wrzucił go sobie za koszulę. Zadrżał z zimna i poczuł, że lód szybko się rozpuszcza.
Nagle wszystko co widział się rozmazało i przed jego nosem zamajaczyła mu twarz Canalesa. Leżał na swoim własnym łóżku, a blondas stał nad nim z kubłem lodu, a kostki wpychał mu pod kołdrę.
-Co ty, kurwa, robisz? - zdenerwował się i usiadł. Czyli to wszystko było tylko snem?
-Jak kolacja z Nelti? - spytał Sergio uważnie przyglądając się przyjacielowi.
-Spoko.
-Dała ci chociaż buziaka? - zaśmiał się.
-Spierdalaj - syknął i zakopał się pod kołdrą. Kolacja jak kolacja. Zjedli, pogadali i tyle. Buziaka nie było, ale chęć zdobycia jej rosła z każdą chwilą.


Nelti z uśmiechem chochlika weszła do pokoju Vazqueza. Chłopak spał, nakryty jedynie do pasa. Prezentował swoją umięśnioną klatkę. Sama miała na sobie jedynie za dużą koszulkę, która zsuwała się jej z ramienia.
Podeszła do łóżka i usiadła na śpiącym chłopaku. Pochyliła się i delikatnie cmoknęła go w czubek nosa.
Otworzył oczy i spojrzał na nią uważnie.
-Cześć - oparła się rękami o jego klatkę piersiową. - Jak ci się spało?
-Potrzebujesz czegoś? - spytał sucho.
-Może - uśmiechnęła się zalotnie.
-Nic dla ciebie nie mam. Mogłabyś ze mnie zejść i wyjść? - syknął. - Chciałbym pójść spać.
-Nic? - wsunęła rękę pod kołdrę i przejechała dłonią po wybrzuszeniu na jego bokserkach. - Szkoda - wzruszyła ramionami i zeskoczyła z łóżka. Alvaro błyskawicznie złapał ją za nadgarstek i pociągnął na łóżko. Wylądowała obok niego i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Czego ty chcesz, co? - warknął.
-Niczego - szepnęła i przejechała palcem po jego klatce piersiowej. - Nic dla mnie nie masz - powtórzyła jego słowa całując go w szyję.
-Nic to ty nie chcesz mi dać - włożył dłoń pod jej bluzkę i ciężko westchnął. Nie miała na sobie nic oprócz niej.
-Skąd wiesz? - założyła mu ręce na szyję i delikatnie cmoknęła w usta.
-Dręczysz mnie, Nel - przymknął oczy i powoli gładził jej piersi.
-To jesteśmy kwita. Ty mnie psychicznie, a ja ciebie fizycznie - przysunęła się do niego bliżej tak, że jej nagie nogi stykały się z jego. - Fajnie? - bardzo delikatnie zaczęła się poruszać w bardzo sugestywny sposób. Przymknął oczy i oddychał bardzo ciężko.
-Fajnie to może dopiero być - powiedział po dłuższej chwili milczenia.
-Może - pocałowała go, a on wsunął język między jej wargi. Gwałtownie przytulił ją do siebie i cicho jęknął. Położył dłoń na jej pośladku i mocno go ścisnął. Nel założyła udo na jego nogi, a koszulka zsunęła się z ramienia jeszcze bardziej i jej naga pierś zaczęła ocierać jego skórę.
Alvaro szybko przekręcił się tak, że była pod spodem i położył się na niej.
-Powiedź to - położyła ręce na jego plecach i wsunęła palce pod gumkę bokserek. - Powiedź - zaczęła wodzić nimi w górę i w dół.
-Co? - szepnął całując jej szyję i piersi.
-Poproś mnie o to.
-Co? - przygryzł jej sutek.
-Że chcesz się ze mną kochać - powiedziała, a chłopak spojrzał jej w oczy.
-Nie proszę o seks. - W jego niebieskim spojrzeniu pojawił się niebezpiecznie błyski.
-A ja nie uprawiam seksu, bo mnie ciśnie - odepchnęła go i wstała.
-O co ci chodzi, co? - zdenerwował się i zaszedł jej drogę do drzwi.
-Rozpowiadając o tym, że możesz przelecieć każdą laskę w szkole, i że nie chcesz związku zapomniałeś o jednym, koteczku - warknęła.
-Tak?
-Nie będę twoją kolejną zabawką, nie będę żadną kolejną, rozumiesz?
-O czym ty mówisz, jaką zabawką?
-Która jestem na liście do przelecenia? Masz jakiś ranking, która z dziewczyn w szkole zasługuje na twojego złotego poganiacza? - zacisnęła ręce w pieści. - Nie zaprzeczaj. Wiem o wszystkim.
-Canales! - warknął.
-Nie. Morata to mój były chłopak. I mimo, że nie jesteśmy już razem to nadal się przyjaźnimy, a ja potrafię z niego wydusić co tylko zechcę.
-Nel... - wziął ją za rękę.
-Goń się - wyrwała się i wyszła. Alvaro oparł się o drzwi i jęknął. Gdy sen prawie się spełnił wszystko się rozleciało. Przeklęty Morata.



Canales rozejrzał się uważnie po hotelowym korytarzu i zapukał do jednych z drzwi. Nelti czekała na windę i uważnie obserwowała jego poczynania.
-Co się tak patrzysz? - zainteresował się Morata i wyjrzał zza załomu korytarza. Blondyn nerwowo stukał się palcem w zegarek. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Sophie. Chwilę pogadali i dziewczyna pokiwała głową.
-Co jest? - zainteresowała się brunetka.
-Nic - uśmiechnął się niewinnie Morata.
-Ally - wbiła mu palec między żebra.
-Weź! - podskoczył oburzony. - Wiesz, że tego nie lubię.
-Więc odpowiadaj jak pytam, bo zrobię to znowu - syknęła.
-Nie mogę ci wszystkiego mówić - burknął.
-Czemu? - weszli do windy i chłopak nacisnął przycisk.
-Bo nie zdradza się przyjaciół.
-My też jesteśmy, więc czemu masz przede mną tajemnice. Ally, widziałam wszystko - szepnęła z diabelskim błyskiem w oku. - Przecież kto jak kto, ale my możemy na sobie polegać najbardziej, nie?
-Isco szaleje za Sophie - powiedział bardzo cicho.
-To wiedzą wszyscy.
-Wymusił na nas pomoc w zdobyciu jej. Canales właśnie wkręca jej, że się zakochał nieszczęśliwie, i że ona musi mu pomóc. Plan zakłada, że Sophie zgodzi się mu pomóc, więc zabierze ją do parku w centrum miasta i zniknie. Wtedy pojawi się Isco, który ją odprowadzi do hotelu i trochę z nią pobędzie.
-Kto wymyślił ten genialny plan? - spytała z ironią mając skrzywiona minę.
-Canales.
-Jasne. - Winda się zatrzymała i drzwi się rozsunęły. - Zjemy carbonarę czy pesto? - zainteresowała się obiadem, który zaraz mieli zjeść.
-Może coś z kuchni austriackiej?
-A potem będziesz się mordował na siłce?
-A makaron to taki zajebisty dla sportowca - zakpił.
-Oj cicho bądź - roześmiała się.


Wiedeń, stolica Austrii. Co prawda nie jest to miasto, które nigdy nie śpi, ani miasto miłości, ale jednak ma w sobie to coś... Ci, którzy zostali w Amalii z utęsknieniem wpatrują się w ekrany swoich komórek lub komputerów wyczekując jakiś wieści. Oto i one!
Richard Stanton spędził noc w pokoju Cary Delevingne... Czy kogoś to jeszcze obchodzi? Oficjalnie nie wiadomo czy są parą - nigdy się nie zdeklarowali na Facebooku; z nikim innym się nie spotykają. Status nie określony, lecz stan stabilny. Zajmijmy się resztą towarzystwa.
Romantyczna kolacja, świecie, wino, rozmarzony wzrok... I nawet cmoknięcia na do widzenia nie było. Alvaro Vazquez zaprosił Nelti Bloom na kolację i cóż z tego? Otóż nic. Za to Morata mógł liczyć na pieszczotliwe dotykanie w okolicy windy...  Kto wie? Może i jego własnej... Jeśli jesteście na tyle doświadczeni, żeby wpaść na to o co chodzi.
Smutny wzrok, maślane spojrzenie i Sergio Canales prowadzi Sophie White do parku. Jeden weekend i proszę.
Bądźmy szczerzy: co mnie obchodzi to, że byli w operze, na zakupach i na nartach? Bogackie zachcianki. Mnie obchodzi kto, z kim, gdzie, kiedy i JAK. Was też :D W końcu dlatego się lubimy.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*



Oglądać Ligę  Mistrzów! Jest nieprzewidywalnie! Tak samo jak u nas :D

VM

wtorek, 1 kwietnia 2014

5. Wiedeńskich intryg część pierwsza.

Weszłam na pokład prywatnego samolotu, który był własnością ojca Richarda i zajęłam miejsce przy oknie. Cara nie lubiła oglądać ziemi z góry, mówiła, że prędzej puści pawia niż się tym zachwyci... Nie wnikam.
-Hej - obok mnie usiadł Morata.
-Siema - uśmiechnęłam się, ale on na mnie nie patrzył. Założył słuchawki na uszy i zainteresował się jakimś sportowym magazynem, który dzierżył w dłoniach.
-Lerman to jebany idiota! - wysyczała Cara siadając naprzeciwko Moraty.
-Powiedział, że woli uczyć się biologii niż jechać z nami! - dodał Richie i usiadł naprzeciwko mnie. Reszta powoli zaczęła zajmować swoje miejsca i mały samolocik w końcu mógł wyruszyć w kierunku Wiednia.
-Paniczu... - Podszedł do nas starszy pan i wręczył Richardowi kopertę. Blondyn podziękował i szybko ją rozerwał.
-Bilety do opery - wyszczerzył białe zęby.
-Mam sukienkę - ucieszyła się Cara.
-Opera w Wiedniu - westchnęłam z lubością.
-Ja nie idę! - krzyknął na cały samolot Canales, który siedział dosyć daleko, ale przecież wszystko słyszał. 
-Nikt ci nie każe, plebsie - szepnął Stanton.
-Richard! - wysyczała Cara. - To, że jesteś dziany i jesteś dziedzicem nie daje ci prawa pogardzać innymi.
-Dziedzictwo... Ogromny powód do zadzierania nosa - zawtórowałam jej.
-Blondi jedzie na mój koszt - szepnął pochylając się w moją stronę. - Więc niech zamknie ryja. Stypendyści zawsze jeżdżą na mnie, więc ciut wdzięczności.
-Jak tak ci to przeszkadza mogę za nich zapłacić. Opłacenie pobytu Isco i Sergio naprawdę nie nadszarpnie mojego budżetu. Sam wiesz, że ojciec nigdy nie pyta na co wydaje kasę, więc tym bardziej nie interesuje go ile mi zniknie - warknęła blondynka.
-Jedna sukienką mniej - mruknęłam.
-Nie - westchnął ciężko. - Nie będziesz za nic płacić - ujął ją za rękę.
-Jesteś pewien? - spojrzała na niego uważnie.
-Tak, jestem - przymknął oczy. - Sorry - dodał cicho.
-Luz - uśmiechnęłam się do Cary. Nienawidziłyśmy, gdy Richie zaczynał swoje wywyższanie się, bo on był bogaty, był dziedzicem i w szkole robił co chciał. To nie sprawiało, że był najlepszy. Zgodnie uważałyśmy, że fakt iż my mamy kasę powinien być plusem dla wszystkich. Mogliśmy zabrać przyjaciół, gdzie tylko chcieliśmy. Dla stypendysty taka wycieczka na weekend do Wiednia była poza zasięgiem, a my? To jedna sukienka, torebka czy para butów. Do tego Richard nigdy nie pozwalał nam płacić. Prywatny samolot był na każde nasze skinienie, w każdym większym mieście mieliśmy apartamenty w luksusowych hotelach.
-Dziś opera, a jutro? - zastanawiała się Cara.
-Zakupy - puściłam jej oczko.
-A wieczorem?
-Na pewno coś wymyślimy.


Byliśmy w Wiedniu trzy godziny, każdy poszedł w swoją stronę, a ja planowałam spacer.
-Morata! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że brunet wychodzi z naszego hotelu. Miałam dziwnie wrażenie, że odkąd tu jesteśmy to mnie unika.
-Hej - uśmiechnął się krzywo.
-Masz ochotę na lody? - wzięłam go pod ramię.
-Chciałem iść... Nie ważne - westchnął.
-Ally, wszystko dobrze? - zatroskałam się.
-Tak - mruknął.
Był początek września, było ciepło i bardzo słonecznie, tylko ciemne oczy Moraty były strasznie smutne.
-Przecież widzę - usiedliśmy na ławce, a wtedy wzięłam go za ręce.
-Ładna bransoletka - próbował zmienić temat.
-Przecież to od ciebie - uśmiechnęłam się.
-Racja. Kupiłem ją w Nowym Jorku w tym sklepie Tiffany'ego, gdzie zawsze chora byłaś od tego wszystkiego - zaśmiał się.
-Śliczna, więc... Co się stało?
-Bo... - zawahał się i przygryzł wargę. - Wydaje mi się... - znowu urwał. - Chyba... Gadaliśmy raz z chłopakami. No taka głupia rozmowa... - wydusił z siebie trochę. Wiedziałam, że nie wolno poganiać. - Isco miał tam, no... - machnął ręką. - A Vazquez powiedział coś w stylu, że on się teraz bawi, a w szkole jest mnóstwo ładnych dziewczyn... - spojrzał na mnie.
-I co? - nie załapałam.
-Wiem, że u niego nocowałaś, Nel - szepnął.
-Zaniósł mnie do siebie po szlabanie. Spałam i nie wiedziałam co się dzieje. - wyjaśniłam.
-Nie obchodzą mnie inne dziewczyny, mam gdzieś jego poglądy na życie, nie ingeruję w nie i szanuję jego wybory, to mój kumpel, lubię go, ale... - wywnętrzał się i tak kręcił, że naprawdę się pogubiłam.
-Morata, do rzeczy! - syknęłam.
-Ale on chce ciebie!
-Mnie? - zdziwiłam się. - W jakim sensie?
-A w jakim sensie chłopak, który miał mnóstwo lasek może chcieć następną? - przekręcił oczami.
-Nie... - szepnęłam.
-A potem poszuka kolejnej, która się z nim pobawi - dodał. - Albo raczej, którą on się pobawi.
-Pogoni króliczka, a jak go złapie to przejdzie do kolejnego... - mruknęłam. - Ja mu dam króliczka... Całe zoo i cały zwierzyniec mu zafunduję. Safari normalnie - warczałam pod nosem.
-Nie rozumiem.
-Nie ważne, Ally - uśmiechnęłam się od ucha do ucha. - Dziękuję - cmoknęłam go w policzek. - Pójdziemy na obiad?
-Ale...
-Zjadłabym coś dobrego - wstałam i pomaszerowałam alejką.
-Nelti! - ruszył za mną. - Co chcesz zrobić?
-Zobaczymy - wzięłam go pod rękę. - A może gorąca czekolada? - puściłam mu oczko.


Wieczorem pod hotel zajechała długa czarna limuzyna. Ubrana w kremową sukienkę narzuciłam na ramiona czarną etolę z norek byłam bardzo szczęśliwa. Od małego uwielbiałam chodzić z tatą do opery, teatru czy filharmonii.
Wsiedliśmy wszyscy i auto ruszyło. Richie ubrany w elegancki czarny smoking prezentował się cudownie. Cara miała na sobie czarną sukienkę z szarymi dodatkami.
Nasze wyjazdy na weekend miały ten plus, że każdy robił co chciał. Chcesz iść do wiedeńskiego kina na film, który możesz obejrzeć w Grenoble? Twój wybór.
-Wyglądacie pięknie - uśmiechnął się Richard. - Szkoda, że nie ma Lermana.
-Mówiłam mu, że idziemy do opery. Chyba zaczyna żałować - zaśmiała się Cara.
-Prawidłowo - burknął.



Następny dzień standardowo spędziliśmy na nartach. Piłkarze musieli znaleźć sobie inne atrakcje, ale my mogliśmy szaleć ile wlezie.
Gdy późnym popołudniem wtaczałam się do windy byłam zmęczona, ale mega szczęśliwa.
-Hej! - Vazquez czekał na mnie przy moim pokoju. - Plany na wieczór? - spytał wkładając ręce do kieszeni swoich ciemnych jeansów.
-Propozycje? - oparłam się o ścianę i delikatnie uśmiechnęłam.
-Kolacja? - pochylił się do mnie.
-Przyjdź po mnie - pogłaskałam go po policzku i weszłam do pokoju. No, panie Vazquez, już ja ci pokażę zabawę.





Wrzesień... Taki piękny miesiąc. Złota jesień opanowała już Grenoble, uczniowie z radością korzystają z ciepłych promieni słonecznych... Tylko pewna grupka właśnie pakuje swoje zacne cztery litery do prywatnego samolotu i udaje się wprost do Wiednia. Biedni stypendyści ciułają grosz do grosza, żeby kupić sobie nową parę butów, a taki Stanton... Kupuje bilety dla stypendystów i zabiera ich do Austrii. Sergio Canales i Isco Alarcon - utrzymankowie Richarda Stnatona. Ciekawe jak mu się odpłacają?
Oprócz tego Bloom, Delevingne, Morata, Renee, Rambi, Vazquez i White. Kojarząc w parki... Bloom + Vazquez... A może Morata?
White i Alarcon (czyżby i tu odgrzewano starego kotleta? Isco ma jeszcze jakieś szanse po TAKICH wakacjach?!).
W standardzie Delevingne i Stanton (to nawet nie jest już ciekawe).
Rimani in contatto!
Besos, Am :*



Witamy!
Dodałyśmy nowe opisy bohaterów, może to Wam trochę ułatwi połapanie się w tym gąszczu postaci. Oby! Bo tu zaraz wraca Bartra, pojawi się Theo, a potem przybędzie Eva... A może ktoś jeszcze?

Buziaczki!
VM