czwartek, 27 marca 2014

4. Męski świat.

Vazquez z mozołem robił pompki. Jedna za drugą. Pot spływał mu po ciele, mięśnie bolały, ale on nie przestawał. Tylko ciężką pracą mógł osiągnąć co chciał. Po ukończeniu Amalii każdy klub piłkarski będzie go pożądał. Absolwent tak elitarnej szkoły, który jako specjalność wybrał piłkę nożną, był wyszkolony perfekcyjnie. Pod względem technicznym był ideałem, a skoro uczył się w tej szkole musiał być też niesamowicie uzdolnony. Alvaro wiedział co to harówka od świtu do nocy, nie bał się ciężkich treningów i kochał wyzwania. Uważał, że nie ma rzeczy niemożliwych, tylko trudne. Tylko najlepsi trafiają do najlepszych klubów, a on chciał być najlepszych spośród najlepszych.
-Stary! - Do małej siłowni przy boisku piłkarskim, gdzie trenował wpadł niczym burza Sergio Canales. - Jedziemy na weekend w Alpy! - zawołał radośnie.
-Co? - Alvaro się tak zdziwił, że aż przestał ćwiczyć. Blondas miał swoje genialne pomysły, ale od pomysłu do realizacji zawsze była daleka droga.
-No! - zaklaskał w dłonie.
-Richie to wymyślił. - Do pomieszczenia wszedł Morata i Alarcon.
-A my możemy z nimi - cieszył się.
-Jakbyś swojego rocznika nie miał, ofiaro - warknął i wrócił do pompek.
-Ale trzeba pomóc Isco - szepnął.
-Isco ma swój mózg i niech radzi sobie sam!
-I poradzę! - zawołał Alarcon.
-Wsparcie kumpli zawsze ci się przyda. Nie mów, że nie - oburzył się Sergio.
-Ale Sophie go nie chce - odezwał się Morata, który właśnie położył się na ławeczce i zaczął robić brzuszki. - Powiedziała to bardzo wyraźnie.
-Kobieta zmienną jest - odparł filozoficznie Canales.
-Mówiłem już wam, że mnie chciała. I teraz też chce, ale jest zła, że nie odezwałem się w
 wakacje - westchnął Isco.
-Właściwie - Vazquez położył się na podłodze. - Czemu się nie odezwałeś?
-Gdybyś to zrobił nie byłoby afery - dodał Ally, który też przestał ćwiczyć. Doskonale znał powód, ale czekał na wersję kumpla.
-Tak jakoś wyszło - wzruszył ramionami. - Wiecie, przyjaciele i te sprawy. Nie miałem na to czasu.
-To twoja wina - wydał wyrok Morata. - Teraz pokutuj.
-Laski w łóżku to ty długo nie zaznasz - westchnął Canales.
-Jakbyś ty zaznawał - zaśmiał się Alvaro.
-Nie chce jej od razu zaciągać do łóżka! - oburzył się Francisco.
-Ona cię prędzej pokroi - prychnął Ally.
-I tak będzie moja. Zobaczycie - uśmiechnął się szeroko. - I to jeszcze w Austrii!
-Vazquez jak znowu dostanie szlaban to nie zobaczy Austrii - fuknął Canales.
-A jak udał się ostatni? - spytał podchwytliwie Morata. - Nelti wpadła na drugą lekcję i była strasznie rozkojarzona.
-Kobieta zmienną jest - mruknął z delikatnym uśmiechem i ćwiczył dalej.
- Nigdy nam nic nie mówisz - jęknął Isco.
-A co ja mam mówić? - prychnął.
-Jakbym miał przeliczyć ile lasek spało w twoim łóżku... Tyle to pewnie nawet nie ma chorób wenerycznych! - oburzył się Canales.
-Nie mów tego przy Nelti - zachichotał Ally. - Raczej się nie ucieszy, że jest kolejna.
-To ty z nią spałeś?! - krzyknął Isco
-Nic nie słyszałem! - Canales wrzasnął głośniej, a Morata zaczął się tak śmiać, że nie mógł robić brzuszków.
-Zależy co rozumiesz pod pojęciem "spałeś" - mruknął Alvaro.
-Ej, to wcale nie jest zabawne! - warknął Francisco. - Ja w szkole z żadną nie spałem. Spałem w sensie, że no nie spałem, nie?
-Spałeś, że uprawiałeś seks, stosunek płciowy, czy spałeś, że leżałeś obok niej i wykonywałeś czynność fizjologiczną? - wyjaśnił Vazquez.
-Jesteście posrani! No oczywiście, że spałem, że uprawiałem seks - przewrócił oczami.
-Skoro nie w szkole to już wiadomo czemu się nie odezwałeś do Sophie w wakacje! I mamy cię, ptaszku! - Canales pogroził mu palcem.
-No ale przecież jej tego nie powiem, nie?!
-Dla dobra nas wszystkich, milcz - westchnął Morata.
-A mnie ciekawi kwestia, że żadna nie spała z tobą w łóżku. Serio? - zasmucił się Canales. - Nawet koleżanka z roku?
-Ciekawe która? - przekręcił oczami Ally. - Przecież one stoją za sobą murem. Czasem Cara albo Nelti zaplączą się do Logana albo Richie'go, ale to tylko jak coś oglądają albo się uczą. Lecą na zasadzie dziedzictwa, razem od początku, więc pewnie widzieli już wszystko.
-I u nas są porządne dziewczyny, nie wskakują nikomu do łóżka - powiedział poważnie Alarcon.
-Nawet nie wiesz ile w nich drzemie temperamentu - odezwał się niespodziewanie Vazquez. - Tylko musisz go obudzić.
-Co ty pleciesz? - popukał się w czoło Sergio. - To spała ta Nelti dziś z tobą czy nie?
-Trzeba było sprawdzić rano - usiadł i oparł się o ścianę.
-Oczywiście, że spała, bo nie wróciła do pokoju. Nie mogłem spać to obserwowałem ich sypialnię - palnął Isco.
-Ja pierdolę - roześmiał się Morata.
-Proszę, proszę - zacmokał Canales.
-I co? - spytał Vazquez, ale Sergio jakoś nie mógł znaleźć odpowiedzi.
-A niech robią co chcą. Mają do tego prawo! - zawołał Isco
-Luz w gaciach - Alvaro wstał. - Z tego nie będzie nic. Podrażnię się, zabawię i tyle - rozłożył ręce. - Jest tyle ładnych dziewczyn, że szkoda życia dla jednej.
-No co ty?! - sapnął Alarcon.
-Stary, chcesz związku. Proszę bardzo - poklepał go po ramieniu. - Nie każdy musi tego chcieć.
-Oczywiście, ze chce - uśmiechnął się szeroko Isco. - Z moją Sophie.
-I pozdro dla ciebie - pokiwał głową. - Canales, jeżeli jakimś cudem jakakolwiek laska ze szkoły się o tym dowie... Zginiesz a ciała nigdy nie odnajdą - warknął i wyszedł.
-Uj... - blondas ciężko przełknął ślinę.
-Jest okropny!
-Szczery i raczej powinieneś się cieszyć, że jesteś z nim niż przeciwko niemu. Bo jakby było odwrotnie Sophie już dawno byłaby jego - powiedział Morata, a Canales tylko pokiwał głową.
-Ale nie będzie, bo ona jest mądra i w życiu na niego poleci - warknął Alarcon. - Musicie mi pomóc w Austrii.
-Oczywiście! - zapalił się Sergio.
-Ta - zgodził się niechętnie Morata.
-Będzie twoja, przyjacielu!
-Dzięki. Na was zawsze można liczyć - uśmiechnął się szeroko.
-Spadam - Ally zerknął na zegarek. - Cara ma mnie pouczyć niemieckiego - dodał i wyszedł.
-To ja też już pójdę. Obmyślę jakiś plan i jutro ci opowiem!
-Ok! A ja wybadam Nelti, muszę wiedzieć co i jak - uśmiechnął się Canales i pomaszerował w tylko sobie znanym kierunku.

Nowy rok szkolny, nowe wyzwania, projekty, zainteresowania... I nowe plotki. Miłości, romanse, zdrady... Czyli to co Am lubi najbardziej. Wracam do Was, Wasza ukochana Am!
Zastanawialiście się co w trawie piszczy? Co z naszymi szkolnymi gwiazdami? Na pierwszy ogień, albo pościel (a może jej brak?) - Valentina!
Nelti Bloom nie spała tej nocy w swoim łóżku. Czerwona pościel w damskiej sypialni rocznika 92 nie była nawet ruszona. W takim razie, gdzie spędziła te kilka godzin panna Bloom? Oto zagadka, którą trzeba rozwiązać. Sama nie będę mogła spać w mojej ukochanej pościeli w serduszka, gdy się tego nie dowiem!
Dodajmy teraz trochę pikanterii i może naprowadźmy się na właściwy tor... Szlaban za nieprzestrzeganie ciszy nocnej Nelti miała z... Oczywiście Alvaro Vazquezem! Czyżby to on był jej łóżkowym towarzyszem? Czyżby kolejny romans? A może chwila zapomnienia? To jest Amalia, wszystko jest możliwe! Kolejny news może nadejść w każdej chwili!
Rimani in contatto!
Besos, Am :*




Numer cztery!
Jeżeli Wy nie potraficie dojść kto z kim... To co dopiero my? :) Pisze się odcinek szesnasty i jak było zamieszanie, tak jest jeszcze większe zamieszanie. Nowi bohaterowie, nowe sprawy, nowe intrygi i plotki. 
Zostańcie z nami :D

VM

środa, 19 marca 2014

3. Uroczy poranek.

Rano obudziło mnie przeraźliwe dzwonienie budzika. Najgorszy dźwięk na świecie... Nawet Orlando śpiewający pod prysznicem nie jest tak wkurzający.
-Cara - syknęłam. - Weź to cholerstwo.
Moje łóżko stało między Sam i Cary. Samantha była jedynie moją dobrą koleżanką z roku, a Cara... Znajomość od małego dzieciaczka, dziedzictwo i potem burzliwy okres dorastania do czegoś zobowiązuje. Przynajmniej do jednego budzika, który stał na mojej szafce nocnej. Zazwyczaj to ona go wyłączała, chyba, że akurat była w domu to sama musiałam to robić.
-No - mruknął głos, który na pewno nie należał do panny Delevingne. Co prawda ta blond wariatka ma rano chrypkę, ale bez przesady! Nie ma tak grubego głosu! Mogłabym zastanowić się nad faktem czy obok niej nie śpi czasem Richard, ale nawet jeśli... Nie słyszałabym tego tak blisko! Gdyby nawet Logan zasnął obok mnie... Nie, Lerman nie ma takiej barwy.
Spokojnie i bardzo powoli otworzyłam jedno oko. Ktoś leżał obok mnie w granatowej jedwabnej pościeli (czyli jestem w sypialni chłopaków, bo w damskiej są czerwone). Nie jest to jednak powód do paniki. Czasem zasypiam u chłopaków z roku. Uczymy się do późna, gramy w jakieś gry czy po prostu gadamy. Norma. Ten ktoś spoczywający obok mnie miał ciemne włosy i był odwrócony do mnie plecami. Miał też na grzbiecie czarną koszulkę...
-Hej... - szepnęłam.
-Momento, uno momento - zamruczał. Moja prawa dłoń dotykała jego pleców, więc gdy mówił przeszły przez nią takie fajne drgania.
-Ej! - syknęłam.
-Powiedziałem, że moment - warknął po hiszpańsku. Człowiek rano odzywa się w swoim pierwszym języku, więc na pewno obok mnie nie spoczywa Logan (w sumie tę opcję wykluczyłam chwilę temu, ale jak to mówią: nadzieja matką głupich, nie?). Kogo znam kto jest Hiszpanem i mogę z nim spać? Isco odpada, bez przesady. Lubimy się, ale nie dopuściłabym go tak blisko. Nie mój typ. Morata? To prawdopodobne, w sumie nie raz i nie dwa spaliśmy w jednym łóżku, ale od pewnego czasu już tego nie praktykujemy.

Vazquez!
No tak! Nie ma to jak nagłe olśnienie! Przecież nie wiem jak skończyłam wczorajszy szlaban!
-Ej! - szturchnęłam go w plecy. Nie odezwał się, ale przekręcił do mnie przodem.
-Hmm...? - spojrzał na mnie jednym okiem. Niebieskie ślepie łypnęło na mnie spod powieki, a tęczówka zalśniła szelmowskim blaskiem. A to wszystko w odległości niespełna dwudziestu centymetrów...
-Co ja tu robię, Vazquez? - wysyczałam.
-Leżysz - padła odpowiedź, a we mnie się zagotowało.
-Ale ty jesteś odkrywczy! A czemu tu leżę?
-Bo już nie śpisz.
-Kurde! Vazquez! - wkurzyłam się.
-No co? - ziewnął, zasłaniając się dłonią.
-Gówno! - przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
-Cicho bądź. Chyba nie chcesz, żeby obudził się Canales i potem opowiadał swoją wersję wydarzeń w całej szkole. Popsuje ci reputację - uśmiechnął się bezczelnie. - Chyba, że już nie masz takiej dobrej jak przed rokiem. Wzorowa uczennica, wspaniała córka, cudowna dziewczyna, idealny chłopak - zacmokał z kipnął.
-Zazdrosny jesteś o Moratę? - wyrwało mi się zanim ugryzłam się w język.

-Morata to dla mnie żaden przeciwnik - szepnął z radością w głosie.
-Reputację psujesz mi ty odkąd się tu pojawiłeś - burknęłam wracając do tematu. - Czemu nie śpię u siebie?
-Bo wykazałem się odrobiną serca i przyniosłem cię do siebie. Nie chciałem cię budzić - dalej szczerzył się wielce zadowolony.
-Chyba już to ustaliliśmy, że ty nie masz serca! Teraz to wykazałeś się brakiem wyobraźni! Zaraz zaczną się lekcje, wszyscy się obudzą i jak stąd wyjdę!? - nadawałam.
-Usiądź i się rozejrzyj, marudo - westchnął.
Niechętnie zrobiłam co mówił i oniemiałam. W sypialni chłopców rocznika 91 nie było nikogo... Oprócz nas.
-Wyobraź sobie, wrzaskliwcu, że dziś mam dzień treningów indywidualnych, więc wstaję dopiero o dziewiątej rano podczas, gdy reszta o siódmej. Ubiegając twoje kolejne pytanie: tak, Canales już dawno wyszedł i powiedziałem co powiedziałem, żebyś się zamknęła. A, że moje łóżko jest w najdalszym kącie nikt nigdy się nie interesuje czy śpię czy nie. A już tym bardziej czy sam czy z kimś. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nienawidzę cię - zerwałam się z łóżka i wyszłam. Nie było mnie już na niemieckim, a jak się nie pośpieszę to spóźnię się też na matematykę!
Szybko wzięłam prysznic, nałożyłam jeansy, biały t-shirt, bluzę i wybiegłam.
Nie byłam o czasie, ale nauczycielka nie skomentowała mojego nagłego pojawienia się w klasie. Usiadłam obok Cary i chwyciłam podręcznik. Nie wydawała się zainteresowana ani mną, ani lekcją. Rysowała jakieś bohomazy w zeszycie. Standard. Delevigne ożywiała się wyłącznie na swoich zajęciach ze specjalności aktorskiej. Reszty uczyła się na poziomie pozwalającym jej zaliczać testy. Jak na Amalię było to słabe, ale w zwykłej szkole byłaby orłem.
-Gdzie byłaś? - szturchnął mnie siedzący za nami Logan. Odwróciłam się do niego i spotkałam się wzrokiem z Richie'm, który siedział z nim.
-Lepiej nie pytaj. Mogłeś do mnie rano zadzwonić, żeby mnie obudzić - fuknęłam.
-Tam jest słaby zasięg - szepnął Richard i uśmiechnął się znacząco. - Ponoć.
-Gdzie? - Nie zrozumiał Logan.
-W bibliotece - odpowiedzieliśmy oboje. Wtedy ocknęła się Cara.
-Stanton, a co ty robisz w bibliotece? - zaśmiała się.
-Uczę się - odpowiedział patrząc mi w oczy.
-Czego? - prychnął Logan.
-Lerman, proszę do tablicy - zawołała nauczycielka. - Zrobisz przykład.
-Kto to? - spytałam Cary, żeby zmienić temat. W drugiej ławce obok Pedro siedziała jakaś obca dziewczyna.
-Helen. Jest nowa. Wczoraj przyjechała - odpowiedział mi siedzący przede mną Morata.
-Śpisz z nią w jednej sypialni i nie zauważyłaś? - zdziwił się Isco, który był jego sąsiadem.
-Nelti miała wczoraj szlaban, nie? - mruknęła Cara.
-Fakt! - pstryknął palcami Isco. - Z Vazquezem - uśmiechnął się. - Ale to i tak mogłaś ją zobaczyć...
-A ja gniłam na douczkach z francuza - westchnęła blondynka i nawet nie spojrzała na Alarcona.
-Nuda - przytaknął jej Ally.
-Wcale nie - oburzył się Isco. - Było bardzo fajnie. Sophie tak dobrze tłumaczy - wyszczerzył swoje kły. Zdziwiona spojrzałam na Moratę, który przekręcił oczami, a Cara włożyła palce do ust jakby miała wymiotować.
-Bloom - Richie kopnął w moje krzesło. - Może dziś chcesz się spocić? - spytał. Isco wytrzeszczył oczy, ale ani Cara ani Ally nie zwrócili uwagi na szczególny język Stantona.
-O której?
-20? Chyba, że znowu masz szlaban - zaśmiał się.
-Mała sala gimnastyczna przy basenie?
-Jak zawsze - puścił mi oczko i wrócił do rozwiązywania zadania.


Siedziałam podczas przerwy z Margot i Tracy na korytarzu i przeglądałam książkę z geografii. Niby to dopiero początek roku szkolnego, ale wolałam być przygotowana. W Amalii trzeba było uczyć się już od pierwszego dnia, więc tak robiłam.
- Canales jest słodki - zacmokała Tracy. Zamknęłam książkę i razem z Margot spojrzałyśmy na nią. Pierwszy raz w życiu usłyszałam od niej coś dobrego o jakimkolwiek chłopaku. Gdy zadałam się z Alarconem, dała mi taki wykład, że zachciało mi się wszystkiego.
- Niemożliwe - szepnęła do mnie Margot, a ja zachichotałam.
- Tracy, co z tobą? To facet, niemyślący facet.
- Sergio na pewno myśli! To słodziak nad słodziakami - oburzyła się, a ja przywaliłam sobie książką w czoło. Zwariuje tu z nimi!
- Isco non stop się na ciebie lampi, Sophie - zauważyła Holenderka. - On naprawdę się w tobie zadurzył.
- To ma problem - wzruszyłam ramionami. - Bo mnie już całkowicie przeszło. Mam go gdzieś.
- Oszukujesz siebie czy nas? - zapytała Tracy. - Na kilometr widać, że na niego lecisz! Wiesz, wszyscy to widzą.
- Nieprawda!
- Prawda - pokiwała głową Margot. - A wczorajszy francuski tylko to potwierdził. Oboje gapiliście się na siebie.
- Jesteście okropne - mruknęłam zła.
- Niech zgadnę, gadacie o Isco - dołączył do nas Oscar.
-Chciałbyś - przewróciłam oczami, wstałam z ławki i podeszłam pod klasę, gdzie stała już reszta.
-Logan, weź się ogarnij - sapnęła Cara.
-Dlaczego już musimy gdzieś jechać? - burknął brunet. -Ledwo przyjechaliśmy, nawet nie zagrzaliśmy miejsca, a wy już macie jakieś plany!
-A dlaczego nie? - prychnął Morata.
-Zamknąć się! - wrzasnęła Nelti. - Chcesz to pojedziesz, nie chcesz to nie pojedziesz. Czy to aż taka wielka filozofia? Grzej sobie to miejsce niczym kura gniazdo!
-A gdzie? - zainteresował się Richie.
-Do Austrii na weekend - odparła blondynka. - Bez sensu siedzieć w szkole. Będziemy tu gnić aż pięć dni w tygodniu. Należy się nam jakiś relaks.
-To dobry pomysł - mruknęłam cicho.
-Doskonały - podchwycił stojący obok Isco.
-Ty akurat powinieneś zostać w szkole - warknęłam w jego stronę, nawet na niego nie patrząc.
-Dlaczego? - zdziwił się Morata, który wszystko słyszał. - Ostro wczoraj cisnął!
-Na pewno ma jakieś braki w nauce. Francuski mu nie za dobrze idzie.
-Boże, to jest weekend! Odpoczniemy, zrelaksujemy się - jęknęła Cara. - Klasowo? - spojrzała na Richarda.
-Skoro Lerman nie chce to raczej nie - skrzywił się.
-Mogę jechać z wami? - jak z pod ziemi wyrósł Canales. - Lubimy się przecież, nie? - szturchnął Isco.
-Lubimy, ale nie jesteś z naszego rocznika.
-Ale to chyba nie jest problem - uśmiechnęłam się do blondyna.
-Żaden - odparł Richie.
-To my z Vazquezem - wyszczerzył się Canales.
-Kurwa - sapnęła Nelti.
-Luz - uśmiechnął się pod nosem Richard i objął brunetkę ramieniem. - Potem dogadamy szczegóły.
-To zapowiada się fajny weekend - szepnęłam pod nosem.
-Cudowny! - uśmiechnął się szeroko Alarcon.
-To ja idę zarobić szlaban - westchnęła Nel.
-Nie - Cara złapała ją za kaptur. - Jedziesz i nawet nic nie sapniesz, bo się zainteresuję nocą.
-Nelti, będzie fajnie - zwrócił się do niej Isco.
-Z tobą na pewno nie - warknęłam. Boże, jak on mi działa na nerwy. Jak nikt inny!
-Taaa - mruknęła i weszła do klasy.
-O co ci chodzi, White? - spojrzał na mnie Isco.
-O nic. Weź się w końcu odwal - przewróciłam oczami. - Jest tyle dziewczyn w szkole, a ty akurat uczepiłeś się mnie!





Odcinek numer trzy dla Was!
Obiecujemy, że będzie jeszcze ciekawiej :D
VM

środa, 12 marca 2014

2. Ci faceci...

Sergio Canales, rocznik 1991, stypendysta o specjalności piłka nożna, wrócił do saloniku swojego roku i usiadł na kanapie obok swojego najlepszego kumpla - Alvaro Vazqueza. Alvaro czytał jakiś piłkarski magazyn i średnio rejestrował co dzieje się wokół niego. A już na pewno nie interesowało go to co przyjaciel chciał mu powiedzieć. Bo to, że chciał dało się wyczuć od razu, nawet nie trzeba było na niego patrzeć.
-Wiesz co? - Blondas wyciągnął nogi na drewniany stolik.
-Nie.
-Margot z 92 urosły cycki - powiedział.
-Macałeś?
-Nie.
-To skąd wiesz, że urosły? Może zrobiła sobie implanty.
-Myślisz? - zadumał się. - Może, w końcu ją stać... A Penny od nas ma nowy nos. Mówiła, że miała operację.
-Aha.
-Ponoć prawie nie bolało.
-Fajnie.
-Sydney miała kiedyś operację uszu...
-Canales - warknął. - Opowiadasz mi to, bo...? Jak chcesz sobie zrobić jakąś korektę do idź do Sydney albo Penny, a nie mi tu nadajesz. Nic sobie nie będę poprawiał i chuj mnie obchodzi reszta, kapujesz?
-Isco lata za Sophie - wypalił.
-I co? - sapnął. Wiedział, że właśnie dotarli do właściwego tematu.
-A ona go nie chce.
-Takie życie - przewrócił kartkę.
-Ale ona mu się podoba.
-Wiem.
-Skąd? - zaciekawił się.
-Skoro mówisz, że za nią lata to musi mu się podobać, nie? Stary, co cię to w ogóle obchodzi?
-To mój kumpel.
-Mój też i co? Mam za niego iść do White i błagać, żeby go wzięła, bo mu się podoba? Daj spokój - warknął.
-Siema! - do saloniku wszedł Ally Morata w towarzystwie Isco. Co prawda w saloniku danego rocznika mogli przebywać tylko uczniowie tego rocznika, ale nikt specjalnie się nie czepiał, gdy ktoś wpadał w gości.
-Jak Sophie? - zatroskał się Sergio i spojrzał na kolegę.
-Bez zmian - skrzywił się.
-A co z nią? - Nie rozumiał Morata.
-Nie chce Isco - mruknął Canales z takim bólem jakby to dotyczyło jego.
-Ale chciała! Przed wakacjami - burknął Isco i usiadł obok przyjaciela.
-Kobieta zmienną jest - powiedział Ally.
-Myślicie, że się w kimś zakochała? - Przeraził się Sergio, a Vazquez tylko przewrócił oczami.
-Co ty pleciesz?! To niemożliwe! Ona na pewno się nie zakochała - odparł przejęty Alarcon.
-A jeśli? Dlatego może cię już nie chcieć - pokiwał głową Morata.
-Dołujecie mnie - mruknął smutno. - Muszę ją przekonać, aby mnie wysłuchała.
-Kup jej kwiaty, jakieś czekoladki i bądź czarujący - odezwał się Alvaro ze słodką miną. Kumple popatrzyli na niego zdumieni.
-Vazquez, nie było cię rok, ale jak wróciłeś od razu sypiesz dobrymi pomysłami - wyszczerzył się Morata.
-I ładnie się ubierz - pokiwał głową Sergio, który nie wyczuł, tak jak Morata, ironii w głosie kolegi.
-I jeszcze uklęknij i błagaj o cień łaski.... Jebnij się tu - puknął się w czoło i zamknął gazetę.
-Ona mi się podoba! Było coś między nami przed wakacjami! - oburzył się Francisco. - W ogóle mi nie pomagasz, Vazquez.
-A w ogóle miałem? - zdziwił się i spojrzał na zegarek.
-Tak. Wszyscy mi muszą pomóc, bo inaczej nie będę mógł się skupić na nauce.
-Pomogę wam z nauką - odparł.
-Poważnie? - ucieszył się Canales.
-Nie - warknął, a Morata się roześmiał.
-Ja mogę wam pomóc z nauką. Dobrze mi idzie - uśmiechnął się Isco.
-Cześć! - Do saloniku weszła Nelti Bloom i włożyła ręce do kieszeni beżowej bluzy. - Vazquez, gotowy? - syknęła.
-Oczywiście - uśmiechnął się czarująco i wstał.
-Rusz się - burknęła i wyszła.
-A ty co? - zaciekawił się Canales.
-Nie interesuj się.
-Pewnie ma zamiar ugadać Nelti, żeby ugadała Sophie, prawda? - wtrącił się Ally z miną niewiniątka.
-Dokładnie, Morata. Dokładnie - pokiwał głową i wyszedł.
-To dobrze, że jednak mamy tego Vazqueza - szepnął Alarcon. - Ma dobre kontakty. - Ally przemilczał owe kontakty, bo on tak samo mógł pośredniczyć w rozmowach z Sophie.
-Tu jesteście! - Do saloniku wpadł zdyszany Logan Lerman i spojrzał na kolegów z roku. - Szukam was po całej szkole. Dziewczyny robią jakieś douczki z francuskiego i pytają czy chcecie wziąć udział.
-Pewnie! - zerwał się Isco. - Jest tam Sophie?
-Tak. Są wszystkie dziewczyny z naszego roku oprócz Nelti.
-Ależ ta Nelti szybko działa - szepnął Canales.
-A gdzie Nelti, bo była tu przed chwilą, ale...? - spytał Morata wstając z fotela.
-Ma szlaban. Vazquez wrócił, wróciły szlabany - zaśmiał się Logan.
-Nieważne - machnął ręką Alarcon. - Idziemy podszkolić francuski.


 

Tymczasem, gdy w saloniku rocznika 91 toczyła się ta ciekawa dyskusja Nelti szła szkolnymi korytarzami w towarzystwie Vazqueza. Była zła. Tylko postawił swoje krzywe nogi w progu, a już ma dzięki niemu atrakcje. Standard.
Odkąd pojawił się w szkole jako uroczy dziewięciolatek zaczęły się ich przygody. Kłócili się, walczyli ze sobą i mieli chyba najwięcej szlabanów w historii tejże placówki. Najdłużej bez kary obyli się miesiąc. Tamten rok był spokojny, bo Alvaro postanowił udać się na wymianę do Niemiec. Jednak ten czas szybko minął i był znowu.
-Cieszę się, że po mnie przyszłaś - uśmiechnął się.
-Nie uśmiecha mi się kolejny szlaban za spóźnianie, a nie oszukujmy się, mielibyśmy go, bo dalej siedziałbyś z chłopakami - warknęła.
-Canales miał ciekawy problem.
-Canales zawsze ma problemy, on jest chodzącym problemem - mruknęła z delikatnym uśmiechem.
-Jesteście - powitała ich nauczycielka. - Poukładacie nowe książki w bibliotece. Macie czas do rana - wręczyła Alvaro listę i poszła.
-Ty wiesz ile tego jest? - sapnęła Nelti, gdy weszli do biblioteki. Ich oczom ukazały się ogromne kartony.
-Chyba następnym razem ci powiem, że jest po ciszy nocnej - burknął zrezygnowany.
-W końcu? Potrzebowałeś do takich genialnych myśli aż tylu lat?
-Takie myśli jak wino, im starsze tym lepsze - puścił jej oczko.
-Spadaj - fuknęła i zaczęła otwierać pudła.
Cztery godziny później siedziała oparta o regał i miała otwarte tylko jedno oko, którym obserwowała jak chłopak układa książki na półkach.
-Prześpij się - zdjął swoją bluzę i okrył nią dziewczynę. - To w końcu moja wina - szepnął.
-Słyszałam to i masz rację, twoja.
-Lubię mieć z tobą kary.
-Jestem głucha - burknęła i schowała się pod bluzą. Pachniała tak przyjemnie i była taka mięciutka. Powoli zasypiała.




Witamy w ten słoneczny i piękny (przynajmniej w Warszawie) poranek (studencki)!
W Wasze cudowne oczka oddajemy nowy odcinek, gdzie niekwestionowaną gwiazdą jest Sergio Canales! Miłej zabawy i oby niektórzy nigdy się nie zmieniali! :)

VM

środa, 5 marca 2014

1. Witamy w Amalii.

Mała, pięcioletnia dziewczynka kurczowo ściskała dłoń ojca, który wolną ręką uspokajająco głaskał ją po ciemnych włosach. Znajdowali się w elitarnej szkole im. Amalii Oxenstierny we Francji. Młoda była jednocześnie przerażona i ciekawa. Obok nich stał wysoki i niebywale przystojny brunet. Rozglądał się po ciemnym holu w którym stali. Włosy w nonszalancki sposób opadały mu na czoło, a mijające go dziewczyny spoglądały na niego z uśmiechem. Co chwilę któraś puszczała mu oczko, a odważniejsze mówiły "cześć". Był dumnym absolwentem tej szkoły o statusie dziedzica. Jego matka i ojciec też się tu uczyli. Przed nią ciotki, wujkowie i sam nie wiedział kto jeszcze. To zapewniło mu chlubne miano dziedzica. Szkoła odznaczała się trzema statusami dla uczniów. Dziedzice, fundatorzy i stypendyści. Ci ostatni nie trafiali do szkoły wcześniej niż do piątej klasy. Dyrekcja wybierała najzdolniejszych uczniów, proponowała im naukę i płaciła za wszystko. Stypendium naukowe było dla wybitnych. Fundatorzy mogli zapisać się do szkoły kiedy chcieli. Rodzice płacili czesne, ale przyszły uczeń musiał zdać szereg trudnych testów, by określić czy może zostać jednym z elitarnych uczniów czy też nie. Dziedzice od fundatorów nie różnili się prawie niczym. Też zdawali testy, też płacili czesne, ale mogli szczycić się mianem potomków wybitnych postaci. Dodatkowo obowiązkowo musieli zaczynać naukę od pierwszej klasy. Uczniowie mogli uczyć się czego tylko chcieli. Gdy wybrali profil swoich zainteresowań zdobywali pełną wiedzę w danej dziedzinie. Warunek był jeden: żadnej kariery przed ukończeniem edukacji. Potem, z dyplomem Amalii, każde drzwi stały dla nich otworem.
Tak samo było też w przypadku naszego bruneta. Skończył szkołę rok wcześniej z doskonałymi wynikami i specjalnością aktorską. Przez rok zagrał w kilku filmach i wróżono mu świetlaną karierę. Dziś razem z ojcem odprowadzał swoją małą siostrę, która jako dziedziczka musiała zostać uczennicą pierwszej klasy.
-Or - szepnęła.
-Tak? - Kucnął obok niej i uśmiechnął się delikatnie. Czuł na sobie zachwycone spojrzenia mijanych dziewczyn. Nic tak nie dodaje uroku jak mała, śliczna siostrzyczka. - Boję się - szepnęła.
-Poradzisz sobie - pogłaskał ją po policzku.
-Tatusiu, będziesz do mnie przyjeżdżał? - zadarła główkę.
-Oczywiście, kochanie. Kiedy tylko zechcesz - odparł ojciec.
-Też mam cię odwiedzać? - spytał brat.
-Nie - burknęła.
-Czemu nie? - roześmiał się.
-Panienki podrywaj sobie w Ameryce, a nie będziesz mi robił siarę w szkole - wypaliła z błyskiem w oku.
-Nelti - upomniał ją ojciec. - Panienka z dobrego domu musi być grzeczna. Nawet wobec brata.
-Wobec mnie przede wszystkim - cmoknął ją w czoło i wstał.
-Panie Bloom... - Przed nimi pojawiła się starsza kobieta w szarej sukience.
-Panno Grice, miło panią znów spotkać - ojciec cmoknął kobietę w dłoń.
-Orlando - uśmiechnęła się do młodzieńca.
-Pani dyrektor - skłonił się.
-A to pewnie nasza panienka Valentina - spojrzała na małą dziewczynkę.
-Tak - pokiwała główką.
-Chodź - podała jej rękę. - Pokażę ci twój pokój i zapoznam z kolegami.
-Mówiłem, że nie będziesz sama - powiedział Orlando.
-A kto to taki? - zainteresował się pan Bloom.
-Cara Delevingne, Logan Lerman i Richie Stanton - pospieszyła z odpowiedzią.
-Delevingne z Lodnynu? - upewnił się młody człowiek.
-Tak. Jej siostra tez się tu uczy. Tak samo siostra pana Lermana. Pan Stanton jest jedynakiem, ale jego rodzice są absolwentami.
-Kojarzę. Dziękuję, panno Grice - uśmiechnął się pan Bloom
-Marta zaprowadzi panów do mojego gabinetu - wskazała za kobietę w czarnej sukience, która stała za nią. - A ja zaprowadzę Valentinę.
-Oczywiście. Bądź grzeczna, Nel - ojciec ucałował córkę w czoło.
-Dobrze, tatusiu - uśmiechnęła się i odeszła z dyrektorką.
-Da sobie radę - szepnął Orlando.
-Jest twoją siostrą - mruknął.




Szkoła im. Amalii Oxenstierny powstała w 1725 roku niedaleko Grenoble z inicjatywy szlachty szwedzkiej, która chciała nauczać swoje dzieci we Francji, ale w placówce szwedzkiej. Początkowo była to szkoła zamknięta, lecz z czasem uległo to zmianie. Grenoble jest jednym z największych centrów naukowych we Francji, lecz uczniowie Amalii odbierają tak doskonałe wykształcenie, że bez problemu dostają się na Sorbonę, Oxford czy na któryś z uniwersytetów należących do Ligii Bluszczowej.
Klasy są nieliczne, największa liczyła siedemnaście osób. Uczniowie mieszkają w internacie, gdzie do dyspozycji mają ogromną bibliotekę, kilka sal komputerowych,pełnowymiarową halę sportową, kort tenisowy, basen i wiele innych. Sypialnie podzielone są według roczników i płci. Rok szkolny trwa od 1 września do 31 czerwca. Święta i wakacje uczniowie spędzają w domach, weekendy mają wolne od nauki, i gdy tylko nie mają szlabanu za jakieś przewinienie mogą go rozdysponować według własnego uznania.
Amalia - bo tak Szkoła nazywana jest przez wszystkich - współpracuje z innymi renomowanymi szkołami, gdzie uczniowie mogą jeździć na wymiany. Co kusi ich oczywiście bardzo rzadko.
-Nienawidzę, kurwa, tej budy - warknął wysoki postawny blondyn ciągnąć za sobą różową walizkę z wielkim złotym "C" na środku.
-Przestań, Richie - uśmiechnęła się do niego blondynka, której bagaż taszczył. Był dokładnie 1 września 2009 i uradowani uczniowie wracali do Szkoły, by zacząć kolejny rok nauki.
-Nauczyłem się tej dziwnej wzmianki po łacinie - szepnął brunet do idącej obok niego ciemnowłosej dziewczyny. - Czemu mi wczoraj nie odpisałaś?
-Bo Orlando dostał bzika i musiałam z nim jechać do Londynu - przekręciła oczami. - Jakby nie mógł pojechać do Nowego Jorku, posiedzieć z Mirandą i dać mi święty spokój.
-Cara, kurwa, kamieni tam napchałaś?! - wrzasnął Richie, gdy nie mógł wciągnąć walizki po schodach.
-Stanton, szlaban. O dwudziestej w moim gabinecie - powiedziała mijająca ich nauczycielka francuskiego, panna Tourile.
-Jaki lamus, ja pierdolę - roześmiała się Cara.
-Delevingne, ty też - dodała i odeszła.
-Dzień dobry, Amalio! - wrzasnął wkurzony Richie.
-Niech cię chuj strzeli - dodała cicho Cara.



Lubiłam powroty do Amalii. Czułam się tam o wiele lepiej niż w rodzinnym w domu w Nowym Jorku, gdzie wszystko musiało być idealne. Od zawsze chciałam się wyrwać z domu i wieku jedenastu lat w końcu mi się to udało. Oczywiście pomogła mi moja starsza siostra, która namówiła rodziców na szkołę we Francji. Miała świetną renomę, każdy chciał do niej uczęszczać, więc nie było tak ciężko. Dodatkowym plusem było to, że mieściła się we Francji, gdzie moja siostra aktualnie mieszka z swoim mężem.
Każdy powrót do szkoły łączył się z ogromną radością. Miałam tutaj dwie bardzo bliskie przyjaciółki, Tracy i Margot, które traktowałam jak siostry. Miałyśmy łózka obok siebie, wszędzie razem chodziłyśmy i było naprawdę fajnie. Reszta dziewczyn i chłopaków z roku też była spoko, wszyscy się dogadywaliśmy.
- Cześć, White! - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Oscara, mojego bardzo bliskiego kumpla. Ale nie, nic z tych rzeczy! Nie skupiłam się tutaj na miłości, tylko na nauce.
- Cześć! Jak tam wakacje? - zapytałam ze śmiechem.
- Trochę nudno. Cieszę się, że wróciliśmy już do szkoły.
- To tak samo jak ja - mruknęłam cicho.
- I ja - przed nami pojawił się Francisco Alarcon. Jeden z tych utalentowanych chłopaków, którym marzy się kariera piłkarska. Może i ma jakiś talent, może i dobrze się uczy, ale jak dla mnie to zwykły głupek.
- To akurat nas mało obchodzi - syknęłam w jego stronę, a on szeroko się uśmiechnął.
- Oscar, możesz zostawić nasz samych? - zapytał, nawet nie patrząc na ciemnoskórego.
- Tak, jasne - wydukał i odszedł, a Alarcon ciągle na mnie patrzył.
- Czego chcesz? - szepnęłam, bo przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.
Tuż przed wakacjami miałam chwilę słabości i coś między nami zaiskrzyło. Było kilka czułych słówek, przytulanki i całusy. Miał się ze mną skontaktować w wakacje, ale jakoś mu nie wyszło. Teraz niech spada. I to daleko!
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, wcale! - przewróciłam oczami. - Przez całe wakacje czekałam na głupią wiadomość od ciebie, a ty co? Nic!
- Chciałem to teraz wyjaśnić.
- Teraz to za późno. Daj mi spokój - westchnęłam i chciałam go wyminąć, ale przywarł mnie do ściany i lekko musnął moje usta. - Nigdy więcej tego nie rób! - krzyknęłam, kiedy udało mi się wydostać spod jego ramion. - Bo pożałujesz.
- Sophie, daj mi to wyjaśnić - powiedział cicho i zrobił skruszoną minkę, ale nie dałam się na to nabrać.
Szybko znikłam z jego pola widzenia i udałam się do damskiej sypialni. Położyłam się na swoim łóżku i wtuliłam w małą poduszkę. Muszę się skupić na nauce, tak jak zawsze... Koniec myślenia o głupim Isco, koniec.



Wieczorem siedziałam w małym saloniku przy jadalni sącząc kakao i czytając książkę. Uwielbiałam takie chwile spokoju. Nogi spoczywały przed kominkiem,owinięta byłam w ciepły koc i generalnie nic się nie liczyło. Byłam daleko, przezywając to samo co bohaterowie czytanej przeze mnie powieści.
-Bloom - usłyszałam za sobą szepnięcie.
-Tęskniłeś? - mruknęłam nie przerywając czytania, chociaż nie oszukujmy się, żadne słowo z książki do mnie nie docierało.
-Serce mi usychało - odparł i usiadł na pufie, gdzie trzymałam nogi. Oczywiście moje nogi położył na swoich kolanach i uśmiechnął się delikatnie. Coś zadrżało mi w środku. Nie mam pojęcia co...
-Masz coś takiego? Myślałam, że tu - popukałam go w klatkę piersiową. - Masz tylko kawałek kamienia.
-Fail - pokręcił głową, a ja zabrałam mu swoje stopy i podkuliłam kolana pod brodę. - Nudziłaś się beze mnie? - podsunął się i położył na nich swój podbródek. Zagotowało się we mnie. Nasze twarze były stanowczo za blisko.
-Strasznie - warknęłam. - Nie miałam z kim mieć szlabanów.
-Nadrobimy to - puścił mi oczko. - W sumie już się to nadrabia.
-Co? - drgnęłam. - Co zrobiłeś?
-Bloom! - W drzwiach stanęła wkurzona pani Harris, nasza opiekunka biblioteki. - Wyjaśnicie mi co tu robicie? Jest po dwudziestej trzeciej, a cisza nocna jest od...?
-Dwudziestej drugiej. - Ta gnida pospieszyła z odpowiedzią.
-Szlaban. Oboje. Jutro o dwudziestej u mnie. A teraz spać! - syknęła i wyszła.
-Gdybyś tu nie przylazł to by nic nie zauważyła! - zdenerwowałam się. - Nie raz siedzę tu do rana i nie mam z tego powodu kłopotów! - zerwałam się z fotela. - Lepiej byłoby jakbyś został tam gdzie byłeś przez ten rok. Byłby spokój! - ruszyłam do drzwi.
-Też się cieszę, że cię widzę, Bloom - roześmiał się.
-A ja ciebie nie, Vazquez - burknęłam nawet się nie odwracając.


***

Witamy serdecznie na naszym najnowszym blogu! Opowieść będzie nietypowa, ale na pewno nie nuda... Z nami to nie możliwe :D
Zachęcamy do czytania i zakochania się w tej historii i bohaterach tak jak my to już zrobiłyśmy :)

O nowościach będziemy informować w każdy możliwy sposób (gg, twitter i co tam się jeszcze da). 
W razie jakiś pytań - piszcie!
Nasze numery gg są w zakładce AUTORKI


Pozdrawiamy! 
:*

Vinga i Moniika