wtorek, 20 maja 2014

12. Ach ten Vazquez....

Nelti weszła do szkolnego szpitala akurat w momencie, gdy nad łóżkiem Marca stał lekarz. Chłopak przekręcił się na bok, doktor zsunął mu odrobinę spodnie i zaaplikował zastrzyk w tyłek. Przez twarz bruneta przebiegł grymas bólu. Przymknął oczy i przekręcił się na plecy. Po drugiej stronie sali leżał Alvaro. Obaj właśnie zasłaniani byli parawanami. Pewnie bano się, że znowu się na siebie rzucą.
Dziewczyna przysiadła na łóżku byłego chłopaka i westchnęła cichutko. Prawy łuk brwiowy miał już zszyty i zaklejony cielistym plasterkiem. Wargi były opuchnięte, ale nie wymagały pomocy nici chirurgicznych.
-Czemu to zrobiłeś? - szepnęła.
-Bo nie potrafię zdzierżyć, że chce cię skrzywdzić - odpowiedział i otworzył oczy.
-Nie jestem małą dziewczynką, nie dam się skrzywdzić.
-Zawsze cię broniłem, nie potrafię przestać...
Nelti pogłaskała go po policzku i chwyciła za rękę, którą uścisnął.
-Dziękuję za kwiaty - uśmiechnęła się.
-Skąd wiesz, że są ode mnie? White się wygadała? - drgnął.
-Nie, głuptasie - podsunęła się bliżej. - Po prostu tylko ty mi je dawałeś. Nie było trudno na to wpaść.
-Naprawdę nic już dla ciebie nie znaczę? - spytał, ale w jego głosie było tyle bólu, że Nelti bez słowa położyła się obok niego i wtuliła w jego tors. Oplótł ją ramionami i zanurzył twarz w jej włosach. - Żebra też mam trochę obite - mruknął, a dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Bardzo boli? - pogłaskała go po klatce piersiowej.
-Bardziej bolałoby jakby... - zaczął, ale nie dane było mu skończyć, bo brunetka delikatnie pocałowała go w usta.
-Odpoczywaj. Spytam lekarza kiedy możesz wrócić do siebie - wstała i poszła do doktora. Po drodze minęła łóżko Alvaro, który spał, albo tylko udawał. Na pewno nie słyszał, że rozmawiała z Bartrą. Łóżka były zbyt daleko.
-Bloom - westchnął lekarz. - Zabieraj ich. Tylko niech nie śpią w jednej sypialni, bo nie wiem jak to się skończy.
-Nie śpią - uśmiechnęła się i wyszła. Zadzwoniła do Canalesa, żeby pomógł Vazquezowi, a sama zajęła się Bartrą. Na szczęście Marc jako przewodniczący w grupie dziedziców, czyli po prostu najstarszy dziedzic w szkole miał osobną sypialnię. Każdy rok miał swój salonik roku, do którego przylegała sypialnia damska i męska, plus sypialnia przeznaczona dla dziedzica. Zajmował go ktoś w czasie ostatniego roku Amalii, przez resztę czasu stały zamknięte i puste. Wczoraj Bartra dostał klucze do swojego gniazdka, gdzie Nelti teraz go ulokowała.
Położył się na łóżku i podsunął.
-Działasz na mnie lepiej niż ten przeciwbólowy zastrzyk w dupę - szepnął. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Nie było się co dziwić. Nie dość, że dobrze oberwał, stracił trochę krwi to jeszcze dostał zastrzyk. Z pewnością to ostatnie było dla niego najbardziej traumatycznym przeżyciem.
-Dobrze - zdjęła adidasy i wsunęła się pod koc obok niego. Przytuliła się jak wcześniej i z przyjemnością wzdychała zapach jego ciała. Trudno było przyznać jej się przed samą sobą, ale brakowało jej tego. Bardzo.

 

Słyszałam od Margot, że miała dziś miejsce bójka Marca z Vazquezem. Doskonale wiedziałam o kogo się poboli i było mi trochę szkoda Alvaro. Bartra zawsze będzie miał nad nim przewagę, bo przecież z Nelti byli parą. Jednak później wyjechał, a obok niej zakręcił się Vazquez.. No ale mniejsza z tym. Margot dodała, że oboje nieźle się potraktowali i że po Marca przyszła Nelti. Zrobiła mi się trochę szkoda Alvaro, więc postanowiłam mu troszkę pomóc, a przy okazji może uda mi się utrzeć nosa Isco.
Przed wejściem do Alvaro zabrałam jeszcze kilka tabletek od pielęgniarki, bo nie czułam się dziś za dobrze. Jutro będę mogła już wrócić na lekcje, ale dziś wolałam zostać u siebie. Kilkanaście sekund później byłam już u Vazqueza.
-Co tam, biedaku? - usiadłam obok, uśmiechając się lekko.
-A co ma być? Śmiertelnych ciosów mi nie zadał - burknął.
-Już nie rób z siebie takiego rycerzyka.
-Nie kwestia rycerskości. Żyję - skrzywił się, ale chyba miał to być uśmiech.
-Czyli sam sobie poradzisz? Mogę iść? - zapytałam.
-Jak już przyszłaś to raczej nie będę cię wyganiać. Nie wyganiam dziewczyn... Zwłaszcza tych pięknych - oczy zalśniły mu szelmowsko.
-Alvaro, nie próbuj tego na mnie. To nie zadziała - zaśmiałam się cicho. - Po prostu mam dobre serce.
-Dla Isco też takie miałaś? - usiadł opierając się plecami o poduszkę.
-Isco to dupek - przewróciłam oczami.
-Ciekawie się zaczyna. Coś jeszcze? - wyszczerzył zęby.
-I nie będę już więcej na niego traciła czasu! Jest tyle fajnych chłopaków w szkole - wzruszyłam ramionami.
-Jest - położył mi dłoń na kolanie i spojrzał w oczy. - Życie jest po to, żeby umieć dobrze wykorzystać dany nam czas.
-Te leki źle na ciebie działają - machnęłam dłonią. - Ruszaj się lepiej, bo zabieram cię do pokoju.
-Aż tak szybko chcesz mnie zostawić samego? - zasmucił się.
-Z tego co wiem to w sypialni jest was kilku - puściłam mu oczko.
-Canales siedzący nade mną i streszczający mi dziesięć wersji dzisiejszego zdarzenia to jest właśnie to czego potrzebuję - skrzywił się.
-To może podesłać ci Moratę? I Isco do tego?
-Na dokładkę poproszę Bartrę.
-Załatwione! - klasnęłam w dłonie.
-Przestań - westchnął i przymknął oczy. - To wszystko to jakiś cyrk.
-Może po prostu odpuść? Uwierz mi, że tak jest czasem lepiej - szepnęłam, nachylając się do niego. - Wiesz, że nie wytrzymasz z jedną dziewczyną, a Nelti od zawsze kochała Marca.
-Wiesz - przysunął się do mnie. - Masz złe informacje od Canalesa - uśmiechnął się. - Bloom i jej sercowe dylematy mnie nie obchodzą. Nie jest w moim typie.
-Jasne. Niech ci będzie - zaśmiałam się pod nosem. - Dalej, Vazquez! Czas na nas - wstałam z jego łóżka.
-Nas - zerwał się na nogi. - Brzmi ciekawie - objął mnie w pasie.
-Głupek z ciebie!
-Ale ci się podobam - szepnął mi do ucha i pocałował w szyję.
-Nie, nie jesteś w moim typie - mruknęłam cicho.
-Typ się liczy, gdy chodzi o miłość. A jesteśmy za młodzi na takie szaleństwa - cmoknął mnie w policzek.
-Mów za siebie, ale ja marzę o prawdziwej miłość już w tym wieku - powiedziałam, kiedy byliśmy pod sypialnią jego rocznika. - No, Alvaro, spadam do siebie. Do zobaczenia.
-Nara - mruknął i wszedł do środka.


Cara przeciągnęła się niczym kotka na puszystym dywanie, który leżał tuż przy kominku. Ogrzewała się, a blask ognia oświetlał jej radosną twarz. Za oknem nieustannie padał deszcz i uczniowie zaczęli czuć zbliżającą się jesień. Nikogo to nie cieszyło oprócz Cary, ją wszystko cieszyło.
-Richie? - zamruczała szturchając go nogą w kolano. Richard siedział na fotelu i zasięgu jej kończyn i czytał kodeks prawa rzymskiego. To samo czytała leżąca na kanapie Nelti. Na fotelu obok drzemał Morata mając na brzuchu zeszyt z matmy. Za nim, przy stoliku, siedział Logan i odrabiał pracę domową z geografii. Reszta ich rocznika rozlokowana była w innych rejonach saloniku, albo po prostu nie było ich w środku. Dochodziła dwudziesta, nikt nie przejmował się jeszcze zbliżającą się ciszą nocną.
-Co? - upił łyk kawy i odstawił kubek na szafkę z książkami.
-Kochasz mnie? - zamachała rzęsami, ale chłopak nawet na nią nie patrzył.
-Co chcesz? - westchnął.
-Ally? - szturchnęła teraz drzemiącego Hiszpana.
-Pierwiastek z czterdziestu - odpowiedział wybudzony. Rozejrzał się nieprzytomnie i poprawił w fotelu. - Czego chcesz, Delevingne? - burknął.
-Kochasz mnie? - zaświergotała.
-Spadaj. Zaraz wsadzę cię w kominek i zrobię szaszłyka - fuknął.
-Ja właśnie o tym! - pstryknęła palcami i usiadła po turecku na puszystym dywanie.
-Szaszłyku? - zaśmiał się Logan.
-Marzy mi się ognisko - znowu się położyła rozkładając na boki ręce. - Gwiazdy... - przymknęła oczy. Richard oderwał się od kodeksu i najpierw spojrzał na Nelti, a potem na Moratę. - Morze... - kontynuowała Cara. - Ciepły piasek...
-Blondasku, ale zbliża się zima. Gdzie ty znajdziesz takie atrakcje? - westchnęła Nelti.
-Gdzieś gdzie jest ciepło - podsunął również ciepłolubny Ally.
-To chyba na Karaibach - burknął Richie i znów skupił się na czytaniu.
-Albo w Barcelonie - odezwał się ktoś za nimi. Wszyscy jak na komendę spojrzeli na stojącego za kanapą Marca Bartrę. - Zapraszam w weekend - wyszczerzył się.
-O! - Cara pstryknęła palcami. - I kto tu jest królową? Mówię i mam!
-Co wy na to? - Marc usadowił się na kanapie kładąc sobie na kolanach nogi Nelti.
-W sumie to czemu nie? - podrapał się po głowie Ally. - Jaką ekipą?
-Chętni z mojego i waszego rocznika. Bez sensu brać młodszych. - Odpowiedział jakby miał to już przemyślane. - Dawno was u mnie nie było.
-Dom nad brzegiem morza - zamruczała zadowolona Cara. - Tak taki chcę, Richardzie - powiedziała poważnie.
-Skąd ty wiesz, że on ma nad brzegiem morza dom? - spytała podchwytliwie Nelti. - Dwa lata temu jeszcze nie miał.
-Budował się, nie pamiętasz? - uśmiechnęła się.
-I teraz jest gotowy - pokiwał głową Marc.
-Ja z chęcią - Logan zamknął zeszyt i odsunął go od siebie. - Przepadł mi Wiedeń, picia w Barcelonie nie odpuszczę!





2 komentarze:

  1. Logaaaan, jakże ochoczo! Wiedziałam, cicha woda brzegi rwie! Teraz to myślę, że Marc powoli na nowo podbija serce Nelti. A Vazquez nam ujawnił, że rzeczywiście nie chodzi mu wcale o Bloom, że nie jest w jego typie. Troche mindfucka mam w głowie. No i z kim ogólnie rozmawiał? Najpierw pomyślałam, że może Am. Ale skąd, jak, dlaczego? I czemu miałaby brać informacje od Sergia, więc czy to Sophie? Nie wiem, nie wiem. Ach, szkoda że tym razem bez Moraty, ale i tak za niego trzymam kciuki xd Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na rozdział 6 :) http://knotty-feelings.blogspot.com/search/label/Rozdzia%C5%82%206

    OdpowiedzUsuń