-Siostruniu... - Tuż przed nią pojawił się wysoki, przystojny brunet. Obok niego stanął bardzo podobny mężczyzna i obaj zasłonili jej słońce.
-Opalam się - zsunęła z nosa okulary i spojrzała na nich groźnie.
-Wydawało nam się, że dostatecznie spiekłaś się w Urugwaju przez cały rok. Szkoła lekkoatletyczna w Montevideo to był twój pomysł - powiedział wyższy.
-Jensen - warknęła. - Nie cwaniakuj mi tu.
-Eva - pochylił się nad nią. - Jest połowa września. Zbieraj chudy zad i zasuwaj do Francji - syknął.
-Bo co? - prychnęła.
-Bo wylecisz z tej chaty, mała - odezwał się drugi z braci. - Jesteś pełnoletnia, więc albo pracujesz albo się uczysz. Wybór należy do ciebie.
-Jesteście nudni - założyła ręce na piersi.
-Sama sobie wybrałaś tę szkołę we Francji. Poza tym Vazquez wrócił - kusił Jensen.
-Ackles! - zdenerwowała się i zerwała z leżaka. - To czy Alvaro wrócił czy nie w ogóle nie ma związku z moją dalszą edukacją... Lub jej brakiem.
-Eva musisz skończyć szkołę - Jensen wysilił się na spokojny ton.
-Joshua... - przytuliła się do drugiego brata. - A może zostanę w Dallas? - spojrzała na niego maślanym wzrokiem.
-Nie! Starzy za dużo kasy w to włożyli! - tupnął nogą Jensen. - A ty jej nie ulegaj! - pogroził Joshowi.
-Amalia to fajna szkoła. Sam się tam uczyłem... - mruknął.
-Pakuj się, albo pojedziesz w tym czym stoisz! - zagroził Jensen.
-Zabawne - fuknęła i weszła do domu.
-Nie słuchaj jej jęków - szepnął do brata.
-Przecież nie słucham - mruknął Josh.
-Eva! Samolot masz za godzinę! Nie chcę słyszeć żadnej dyskusji!
Sophie z książką w ręku zajrzała do biblioteki, gdzie zawsze panowała cisza i spokój. Usiadła przy jednym ze stolików i otworzyła książkę, jednak nie mogła się skupić. Jej myśli cały czas krążyły wokół dwóch Hiszpanów - Francisco i Alvaro. Wiedziała, że Vazquez chce się zabawić i ona również tego chciała, ale przed oczami ciągle miała Isco, który bardzo ją zranił. Nie rozumiała tego. Skoro Alarcon zrobił co zrobił, więc powinna go znienawidzić i zapomnieć, ale nie potrafiła. I to w tym wszystkim było najgorsze.
- Zły dzień? - obok niej pojawił się Theo.
- Tak trochę - mruknęła cicho, spoglądając na niego.
Z Theo znała się dość długo, bo Francuz w szkole był już od piątej klasy. Oboje wybrali specjalność aktorstwo, więc mieli zajęcia razem, jednak nigdy nie mieli ze sobą jakiegoś większego kontaktu. Oczywiście rozmawiali, ale tylko na stopniu koleżeńskim. Jak z każdym.
- Nie chce się wtrącać, ale Isco nie jest tego wart.
- Najśmieszniejsze jest to, że nie tylko ty tak twierdzisz - odparła z uśmiechem.
- A ty? - zapytał, nie spuszczając z niej wzroku.
- Sama już nic nie wiem - wzruszyła ramionami i zamknęła książkę. - Coś nas łączyło i to nie daje mi spokoju.
- L'erreur est humaine. *
- Chyba masz rację - uśmiechnęła się szeroko. - I Isco na pewno nie jest tego wart.
- Oj nie jest - puścił do niej oczko.
- Dzięki, Theo.
- Nie masz za co - westchnął. - Jeszcze - dodał ciszej.
- Czasem zwykła rozmowa pomaga.
- To się cieszę, ale chodź - wstał i wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Ale gdzie?
- Jak pójdziesz, to zobaczysz.
- No dobra. Niech będzie - złapała dłoń i z uśmiechem ruszyła za Francuzem.
* Błądzić jest rzeczą ludzką.
Eva trafiła do Amalii, gdy miała dziewięć lat i skierowana została do piątej klasy, rocznik 91. Najpierw oczywiście zdała mnóstwo różnych testów, wybrała specjalność i mogła się wprowadzać. Chciała się uczyć w Amalii, bo Josh, jej najstarszy brat, tak zachwalał to miejsce. Uważała, że szkoła była niczego sobie. Tylko dziewczyny z roku takie beznamiętne, zero w nich polotu i ochoty do zabawy. Na jej szczeście w tym samym czasie co on przyszedł Alvaro Vazquez i Theo Sorel. Zawsze raźniej być nowym w czyimś towarzystwie. Zwłaszcza, że Alvaro miał specjalność piłka nożna, a on biegi lekkoatletyczne. Sporo czasu spędzali razem na boiskach, więc zapałali do siebie ogromną sympatią. Rozumieli się. Byli zajebistymi kumplami. Eva mając dwóch braci jakoś lepiej dogadywała się z facetami niż dziewczynami. Tylko rok temu, w wakacje Vazquez oznajmił, że jedzie na wymianę do Hamburga... Panna Ackles nie chciała jechać do Niemiec, nie lubiła Niemiec. Więc pojechała do Urugwaju. Czemu? Bo mogła.
Wciągnęła swoją walizkę do sypialni dziewcząt rocznika 91 przeklinając w myślach Jensena i Josha.
Te cztery lafiryndry, jak nazywała swoje współlokatorki, były w sypialni. Mruknęła "cześć" i udała się do swojego łóżka.
-Teraz należy do Karen - powiedziała Ursula siedząc na swoim łóżku.
-Należało - warknęła i zaczęła wywalać cudze rzeczy ze swoich szafek.
-Przestań! - krzyknęła Olivia i podbiegła do niej.
-Odejdź, bo dostaniesz! - zamachała pięścią tuż przed jej nosem.
-Ackles! - zawył radośnie Canales, gdy wpadł do środka.
-Skąd wiesz, że przyjechałam? - roześmiała się, a on zaczął ją przytulać.
-Am.
-To dalej funkcjonuje? - zdziwiła się.
-I ma się świetnie - pokiwał głową. - Może o was też coś napisze, gdy wróciła Eva - powiedział złośliwie do jej współlokatorek.
-EVA! - ryknął Vazquez i porwał ją w objęcia.
-Cześć, Alvaro! - uszczypnęła go w policzek. - Ziom, ale urosłeś!
-Patrz jakie mięśnie! - zaczął się prężyć.
-A zobacz moje! - uniosła spódnicę i pokazała doskonale wyrzeźbione uda.
-Przysalałaś! - zacmokał z podziwem.
-Hej, szmatławcu - usłyszała znajomy głos od drzwi, a gdy odsunęła się od Vazqueza zobaczyła też blond loki.
-Hej, lampucero - podeszła do niej. - Ile już obciągnęłaś?
-Więcej niż ty. Jestem lepsza - syknęła.
-Chciałabyś.
-Chcesz się przekonać?
-Canales, ściągaj spodnie - warknęła Eva.
-Vazquez, ty też! - dodała blondynka.
-Co? - chłopcy pobladli, koleżanki z pokoju też.
-Delevingne, ty cipo! - zarzuciła jej ręce na szyję.
-Tęskniłaś, debilu? - przytuliły się.
-Pewnie. Nie miał kto mnie wylizać przed snem - Eva cmoknęła ją w policzek.
-Nadrobię - Cara szczypnęła ją w pośladek.
-One tak na serio? - szepnął Canales.
-Pewnie, to lesby - pokiwał głową Vazquez. -Seks jak w pornolach - puścił mu oczko. - Pogramy w gałę? - zaproponował.
-Jasne! - zgodziły się ochoczo.
-Karen ma się wynieść z moich szafek i zadbać o nową pościel dla mnie - Eva warknęła do swoich "koleżanek".
-Bo jak nie to tu wrócę - dodała groźnie Cara.
Wrzucałam swoje rzeczy do niewielkiej walizki, a moje dwie przyjaciółki wpatrywały się we mnie. Byłam zła, chociaż zła, to za mało powiedziane, bo ja byłam wściekła. Eva Ackles wróciła do Amalii i znów będzie uważać się za nie wiadomo kogo. Nigdy nie lubiłam takich dziewczyn. Eva kumplowała się z Carą, jednak ta nie była taka zła. A Eva... Denerwowała mnie jak nikt inny!
- Soph, wyluzuj - usłyszałam głos Margot.
- Łatwo ci powiedzieć - syknęłam.
- Margot ma rację. Powinnaś się uspokoić - dodała Tracy, którą zmierzyłam wzrokiem.
- Czy wy się słyszycie?! Wróciła Eva! Ta Eva!
- A może się zmieniła? Nie bądź od razu wrogo nastawiona.
- Już ja takie znam. Takie się nigdy nie zmieniają - jęknęłam i usiadłam obok nich na łóżku.
- Nie myśl o tym, tyle. Niedługo lecimy do Bartry i sobie odpoczniesz - uśmiechnęła się Tracy.
- I ty myślisz, że ona nie pojedzie? Będzie pierwsza w samolocie obok Cary!
- A ty obok nas i będzie wspaniale - Margot próbowała załagodzić sytuację.
- Ta, chciałabym. Będą pić, zachowywać się jak pierwsze lepsze, dogryzać mi i podwalać się do chłopaków!
- Po prostu dobrze się bawią.
- Ona zawsze podwala się do Isco!
- Czyli o niego chodzi... - westchnęła Tracy.
- Nie, wcale nie.
- Soph... - spojrzały na mnie obie. - To oczywiste, że chodzi o Alarcona. Zawsze chodziło.
- Nieprawda! - zamachałam dłonią. - I udowodnię to wam.
- I Evie oczywiście - szepnęła Tracy.
- Od teraz nie chce o niej słyszeć!
- Dobra, no - uśmiechnęła się Margot. - Ja też za nią jakoś nie przepadam.
- A ja ją lubię. Nic mi nie zrobiła - palnęła Tracy.
- Masz do tego pełne prawo - uśmiechnęłam się lekko i wstałam z łóżka. - Lepiej mi pomóżcie. Wybieram się dziś na wieczorny spacer i nie wiem co na siebie włożyć.
- Z kim?! I dlaczego dowiadujemy się dopiero teraz?! - zapiszczała Margot.
- Później wam powiem - pokazałam im język i zaczęłam wyjmować ubrania z szafki.
Wymiana międzyszkolna ma to do siebie, że kiedyś się kończy. Nadchodzi dzień, kiedy trzeba pożegnać nowych znajomych i powitać starych... I ucieszyć się na widok wrogów... Pod warunkiem, że nazywasz się Eva Ackles, bo tylko wtedy się ucieszysz.
Drżyjcie wszyscy, którzy jej podpadli i zbyt głośno świętowali jej wyjazd. Dobre szybko się kończy, a progi Amalii znów przekracza Eva. Znów uraczy kogoś niewybrednym komentarzem, innego popchnie lub szturchnie. Ze słodką minką powie coś wrednego. Nie mam wątpliwości, że Sophie White najbardziej ucieszy się na jej widok. Znów będą mogły prowadzić konwersacje, gdzie jad mieszany ze łzami leje się strumieniami. Alvaro Vazquez i Cara Delevingne już zacierają ręce. Wraca ziomeczek, który nie wie co to hamulce.
Rimani in contatto!
Besos, Am :*
To już dziś!!! Dziś!
Od rana zasłuchuję się w We Are One.
Nie wiem jak Wy, ale ja na ten Mundial czekam już od czterech długich lat :D
Co prawda, nie wiem komu kibicować, bo moja miłość do Hiszpanii zdecydowanie osłabła, a moje serce bije tylko dla Los Blancos. Mam co prawda swojego faworyta, ale mam zamiar cieszyć się magią futbolu i wspierać mentalnie każdego Królewskiego.
Dziś pierwszy pojedynek!
Marcelo vs Modrić, czyli Brazylia - Chorwacja!
Moniice jest tylko przykro, że Isco nie pojechał. Spoko-loko, jest Villa :D
I Torres!
V.