czwartek, 21 sierpnia 2014

15. Ackles to zło. Zdecydowanie.

Bartra siedział przy kominku w saloniku swojego roku i próbował odrobić pracę domową z angielskiego. Nie mógł się jednak skupić.
W najodleglejszym obecnie dla niego punkcie pomieszczenia na szerokim parapecie okna siedział Vazquez z Ackles. Alvaro opierał się plecami o ścianę i patrzył przez okno. Jedną nogę miał pod brodą, a drugą machał tuż nad podłogą. Eva siedziała po turecku pochylając się do niego i uważnie słuchając tego co mówił. Była wyraźnie zmartwiona. A to sprawiało, że zmartwiony był Marc. Sądził, że wracając do Amalii wszystko będzie jak dawniej. Nie spodziewał się, że jeden z jego najlepszych kumpli nagle stanie się jego wrogiem. Że postanowi zabawić się z jego dziewczyną! Teoretycznie Nelti nie była jego, ale praktycznie każdy o tym wiedział. Gdy się pobili, i gdy to po niego przyszła Nel poczuł, że wygrywa. Zwłaszcza, że Vazquez przerzucił się na chwilę na Sophie... A teraz wraca Ackles... Każdy wie, że ci dwoje są dla siebie jak rodzeństwo, że zrobią dla siebie wszystko, a Eva jest gorsza niż Cara. Z Evą jako przeciwnikiem już nie był tak pewny czy odzyska Nelti.

-Ale Sophie to mogłeś sobie darować - wyszeptała Eva do Alvaro.
-A niby czemu? Jak się dało to miałem zostawić? Nie zjadłabyś czekolady, którą ktoś podsuwa ci pod nos? - spytał podchwytliwie i dalej wyglądał przez okno. Kilkanaście pięter niżej, na korcie tenisowym grali Logan i Nelti.
-Zjadłabym - pokiwała głową. - Trzeba opracować plan działania.
-Nie trzeba, mała - przeniósł na nią swoje lodowate oczy. - Nie wiem czy umiem być monogamistą.
-Bartra jest przerażony - uśmiechnęła się zadowolona.
-Wali mnie to - wzruszył ramionami. - Jak ją chce to niech bierze. Wkurza mnie tylko ta pewność, że wraca i znów ma to co przed wymianą.
-Mały, my też mamy to co przed rokiem - westchnęła. - Mnie nadal albo kochają lub nienawidzą, ty masz swoje szlabaniki z Bloom... Chyba, że jeszcze o czymś mi nie powiedziałeś.
-Więcej grzechów już nie pamiętam.
-Cara mówiła, że Bartra zaprasza do swojego domu na plaży w Barcelonie...
-Swojego - prychnął. - Tak jest jego jak starzy opłacają mu czesne - zakpił.
-My o tym wiemy, ale nikt poza nami. Nawet Am nie! - klasnęła w dłonie.
-Wiem o nim całkiem sporo, ale tego nie wyciągam. Hamburg jest blisko Monachium - uśmiechnął się wrednie. - Może wyciągnę tego asa z rękawa, gdy zajdzie taka potrzeba.
-Brzmi ciekawie.
-Co Am pisała o twoim powrocie?
-A co? Nie czytałeś?
-Nie czytam. Od tego mam Canalesa - roześmiał się, a Eva mu zawtórowała.
-W skrócie, że wróciła gwiazda - niedbałym ruchem odgarnęła włosy. - I, że znowu zacznę gorszyć ludzi.
-Nic nowego - podsumował.
-Nic. A może wieczorkiem wychylimy jakiegoś browca?
-Nawet zainteresowany byłbym czymś więcej - przez jego twarz przemknął delikatny uśmiech.
-Jasne, szefuniu - zasalutowała. - Pojadę z tobą.
-Gdzie?
-Do Badalony, a niby gdzie? Przecież wiem, że nie pojedziesz z Bartrą, ale obok.
-Wiele osób ucieszy się z faktu, że pojedziesz ze mną.
-Tak... - skrzywiła się. - Te lafiryndy z 92. Idę do Cary - zeskoczyła z parapetu. - Jak coś to dzwoń... W ogóle... Wiesz, że jak coś to... - poklepała go po ramieniu.
-To i tak ci nie powiem. Będziesz wiedzieć.
-Wiem - wyszczerzyła się. - Nara!


Nelti leżała na swoim łóżku i czytała książkę. Obok wylegiwała się Cara i oglądała swoje paznokcie u nóg. W drugiej części pokoju siedziała Sophie z Margot i Tracy.
-Może na czerwono? - mruczała panna Delevingne. - Albo czarno...
-Elo! - równocześnie z otwarciem drzwi do sypialni wpadła uśmiechnięta Eva. - Co tam, pyszczki? - władowała się na łóżko Cary, która na jej widok wyraźnie się ożywiła.
-Czytam - mruknęła Nelti.
-To przestań - Eva wyrwała jej książkę i puściła oczko. - Pojechałabym do SPA.
-Jedziemy do Bartry - odezwała się Cara.
-A ja do Badalony. Chyba możemy się w Barcelonie ustawić, co? - przekręciła oczami.
-Dawno nie byłam - westchnęła Nelti. - Więc zgoda.
-Wy nie - powiedziała Eva do trzech dziewczyn z drugiej części sypialni.
-I tak nikt by nie chciał z tobą iść - warknęła Sophie.
-Isco pewnie by chciał - przejechała palcem po szyi, biuście i brzuchu.
-To życzę powodzenia.
-Z Isco? Nie masz w czym. Nic nowego nie będzie - zaśmiała się.
-Nic mu nie urosło - dodała Cara.
-We dwie? - skrzywiła się Nelti. - Fuj!
-On mnie nie obchodzi - powiedziała szatynka.
-Ty jego w wakacje też nie obchodziłaś - odparła bezlitośnie Eva.
-Ty.. - Sophie wstała, ale Margot chwyciła ją za rękę. - Nienawidzę cię!
-Ach! - brunetka złapała się za serce. - Takie wyzwania uwielbiam. Powiedź mi jeszcze coś miłego, proszę!
-Spierdalaj - syknęła.
-Słabo - pokręciła głową. - Miałam nadzieję, że przez rok trochę się rozwinęłaś, ale mnie rozczarowałaś, White. Strasznie.
-Nie będę się zniżać do twojego poziomu.
-Za słaba jesteś, żeby zrobić taki skłon. Lepiej tego nie rób, bo jeszcze błona dziewicza ci pęknie i kto potem uwierzy, że jesteś taka niewinna - zakpiła.
-Wolę być dziewicą niż dziwką - uśmiechnęła się szeroko.
-Wolę być dziwką i wiedzieć co to dobra zabawa. Nawet Vazquez słabo się z tobą bawił skoro nie chciało mu się ciebie macać - uśmiechnęła się zadowolona. - Nie płacz, on już nie wróci. Za nudna jesteś.
-Nie obchodzi mnie też i Vazquez - powiedziała pewnie. - Nigdy bym się mu nie oddała, chociaż to fajny chłopak.
-Przy nim to nie kwestia dawania, ale tego czy on chce brać - wstała. - Ciebie nie chce. Cara, Nel, lody?
-Tak - pokiwała głową Nelti i zerwała się z łóżka ciągnąć blondynkę za rękę. - Pewnie. - Chciała jak najszybciej skończyć tę dyskusję, a tym bardziej, że zeszła na Vazqueza. Doskonale wiedziała jaki jest i jakoś nie chciała dowiadywać się kolejnych szczegółów. A bez wątpienia Eva znała wszystkie.

 

Wieczorem z kubkiem zielonej herbaty wyszłam przed szkołę i usiadłam na wiklinowym fotelu. Był koniec września, więc na szczęście wieczory nie były jeszcze chłodne. Zarzuciłam na siebie tylko szary sweterek i przymknęłam oczy, aby trochę pomyśleć.
Miałam dość słuchania o Alarconie, więc postanowiłam dam sobie z nim spokój. Wolał zabawiać się w wakacje z innymi, to niech teraz też to robi. Żałuje tylko, że uwierzyłam mu w Austrii. I że nikt mi wcześniej nie powiedział. Nawet Am nie pisnęła słówkiem na stronie! Idziemy dalej... Vazquez? Chciał się tylko zabwić, ja też, więc nie mam nad czym myśleć. To fajny chłopak, nie mam mu nic do zarzucenia, ale wszyscy dobrze wiedzą, jaki on jest. Jednak pomógł mi ugrać na nosie Isco. Już widzę jaką miał minę, kiedy się dowiedział, że ja i Vazquez mieliśmy moment. I teraz najgorsze: powró Evy. Ta dziewczyna naprawdę gra mi na nerwach jak nikt inny i potrafi sprawić jednym zdaniem, że czuje się jak mała dziewczynka. Mogłabym jej odpowiedzieć i pewnie czułabym satysfakcję, ale tylko przez chwilę, bo nie tak mnie wychowali.
-Sophie... - usłyszałam za sobą męski głos. Doskonale wiedziałam do kogo on należy, więc nawet nie drgnęłam. Postanowiłam go ignorować. - Wiem, że mnie słyszysz - dodał po chwili i usiadł obok mnie.
-Niestety - odparłam niechętnie i otwarłam oczy. Tuż obok mnie siedział Francisco i wpatrywał się we mnie swoimi czekoladowymi patrzałkami.
-Możemy porozmawiać?
-Już to robimy - wzruszyłam ramionami.
-To mnie cieszy - posłał mi lekki uśmiech. - Wiesz, Soph... Schrzaniłem sprawę.
-Tego się nie da ukryć - przerwałam mu.
-I bardzo chciałbym to naprawić, ale wiem, że ty tego nie chcesz. Wiem o tobie i Alvaro i stwierdziłem, że masz prawo być z kim chcesz i robić co chcesz.
-Więc odpuszczasz? - zapytałam szeptem.
-Tak, Sophie, odpuszczam - mruknął cicho, a ja z jednej strony poczułam ulgę, a z drugiej lekkie ukłucie w serce. Zrobiło mi się przykro, bo widocznie dla Isco już nie miałam znaczenia. Przypomniały mi się słowa Evy, że na pewno już go nie obchodzę.
-Ok - skinęłam głową i chciałam wstać, ale złapał mnie za dłoń.
-Chcesz tego, prawda?
-Tak, jasne - odparłam, jednak w moim głosie nie było tego przekonania, co kilka dni temu, kiedy byłam wściekła. Pomimo naszych lat czułam, że Francisco to właśnie ten chłopak, z którym chciałabym być. Szkoda, że to wszystko była tylko moim urojeniem.
-Gdybym wiedział, że tak nie jest, to nigdy bym nie odpuścił. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuje tych wakacji - jęknął.
-Przestań. Nie musisz tego mówić.
-Ale chce, Soph - nadal trzymał moją dłoń. - Bo...
-Nie mów tego - szybko mu przerwałam. - To nie ma teraz znaczenia, bo już wszystko wyjaśnione. Więc może zgoda?
-Zgoda - skinął głową. - Jak powrót Evy? Wiem, że się nie lubicie.
-Nic mi nie mów - przewróciłam oczami. - Jest tak samo, jak przed wyjazdem. Nienawidzimy się.
-White, nie przejmuj się nią. To jest Eva i musisz sobie poradzić.
-Chyba masz rację. Pierwszy raz w swoim życiu - zaśmiałam się cicho, a on do mnie dołączył.
-Jesteś dla mnie okropna!
-Spadaj - nadal się śmiałam, pokazując mu język.
Spędziliśmy jeszcze kilka minut przed szkołą i wróciliśmy do swoich sypialni. Mówiąc szczerze, to czułam się znacznie lepiej. Dobrze, że sytuacja z Isco się wyjaśniła. Teraz znów będę mogła z nim rozmawiać.